Litewskie konta trzech spółek: Peftejewa, Beltechexport, Sport – Pari oraz BT Telecommunications, zostały zamrożone na wniosek litewskiego MSZ oraz Służby ds. Walki z Przestępstwami Finansowymi. Peftejew, który znajduje się na unijnej czarnej liście osób powiązanych z białoruskim reżimem, pozwał litewskie władze do sądu i wygrał. Jak podał litewski dziennik „Lietuvos rytas", Peftejew wedle nieoficjalnych informacji obiecał milionowe sumy za pomoc w zniesieniu nałożonych na jego spółki sankcji. Litewski MSZ poinformował wczoraj, że odwoła się od orzeczenia.
Jak skomentował dla portalu Delfi orzeczenie sądu białoruski politolog Roman Jakowlewski, może być ono efektem nacisku Mińska na Litwę. Taki nacisk zapowiedział przed kilkoma tygodniami w kontekście tzw. skandalu pluszowych misiów białoruski prezydent Aleksander Łukaszenko. Białoruski dyktator ostrzegł, by „Litwa nie siedziała jak mysz pod miotłą" i wyjaśniła, jak doszło do przekroczenia litewsko-białoruskiej granicy przez szwedzki samolot i zrzucenia „pluszowego desantu". Zagroził odwetem.
Najbardziej narażeni na białoruski odwet są litewscy biznesmeni. W ciągu ostatnich lat czołowi litewscy przedsiębiorcy zainwestowali setki milionów euro w białoruską gospodarkę. Poważne problemy na Białorusi już ma jeden z największych litewskich biznesmenów Władimir Romanow. Na Litwie obawiają się również, że Białoruś może zrezygnować z usług litewskich kolei i portu w Kłajpedzie. Białoruskie ładunki stanowią jedną trzecią obrotu tego litewskiego portu i ponad 15 proc. wszystkich ładunków przewożonych przez litewskie koleje.
Sankcje gospodarcze na białoruskich przedsiębiorców powiązanych z reżimem Aleksanda Łukaszenki Unia Europejska nałożyła w 2011 roku w odpowiedzi na zaostrzenie walki reżimu z białoruską opozycją. Jednak na Litwie coraz głośniej mówi się o potrzebie ich zniesienia.
Ale nie tylko Litwini myślą o współpracy z Białorusią, twierdząc, że instytucje unijne popełniają pomyłki, czasem dramatyczne w skutkach.