Satyryczny tygodnik „Charlie Hebdo" nie należy do czołowych tytułów francuskiej prasy, ale dziś sprzedawał się jak ciepłe bułeczki. Na okładce widniał tytuł „Intouchables 2" (Nietykalni 2), co było odniesieniem do głośnego filmu o tym tytule o przyjaźni sparaliżowanego bogacza i czarnego imigranta. Do nich nawiązuje też tytułowy rysunek przedstawiający muzułmanina na wózku inwalidzkim, który pcha ubrany na czarno rabin. „Drwić nie należy" – informuje przewrotnie napis w dymku.
Jak księżna Kate
- Dalej jest bardziej interesująco, przynajmniej z punktu widzenia naczelnego pisma Stephane'a Charbonniera. Prorok Mahomet jest tam przedstawiany jako zdobywca Oskara za „najlepszy antymuzułmański film" lub też jako najlepszy odtwórca scen erotycznych. „Powstanie w krajach arabskich po opublikowaniu fotografii Madame Mahomet" – głosi podpis odnoszący się do jednego z rysunków przedstawiającego brodatego proroka Mahometa z nagim torsem. To aluzja do opublikowanych we francuskiej prasie zdjęć toples księżnej Kate.
To się może podobać wielu Francuzom, którzy nie są zachwyceni faktem, że licząca ok. 10 proc. społeczeństwa wspólnota muzułmańska nie zawsze respektuje laickie tradycje Republiki Francuskiej. Ale „Charlie Hebdo" prezentuje nie tylko rysunki. Jest i komentarz redakcyjny. – Malujesz Mahometa jako godnego chwały, umierasz. Malujesz go śmiesznie, umierasz. Z tymi faszystami nie ma o czym dyskutować – pisze Charbonnier. Kończy słowami: „Dziękuję, bando idiotów".
Kolejna prowokacja
„Charlie Hebdo" nie po raz pierwszy zasłynął atakiem na znienawidzonych fundamentalistów, za co przed rokiem podpalona została paryska siedziba tygodnika. Wtedy „Charlie Hebdo" przekształciło się w specjalnym wydaniu w „Charia Hebdo" (Tygodnik szarijatu), co miało związek z sukcesem umiarkowanych islamistów w wyborach w Tunezji. Wydanie to sprzedało się w nakładzie 110 tys. egzemplarzy. Tym razem nakład jest większy, ale budzi wściekłość obrażonych, nie tylko francuskich muzułmanów. Zwłaszcza że nie umilkły jeszcze echa protestów przeciwko filmowi „Niewinność muzułmanów", w wyniku których zginęło już niemal 30 osób, w tym ambasador USA w Libii. Zresztą to właśnie te protesty są punktem wyjścia satyryczno-politycznej retoryki francuskiego tygodnika.
– Opowiadamy się za wolnością prasy, ale w tym wypadku chodzi o obrazę i nawoływanie do nienawiści – twierdzi Mohammed Moussaoi, przewodniczący Rady Francuskich Muzułmanów. Rząd stara się uspokoić sytuację. Premier Jean-Marc Ayrault ostrzegł, że wolność słowa, na którą powołuje się wydawca „Charlie Hebdo", „powinna być wykorzystywana w sposób odpowiedzialny". Na stronie internetowej francuskiego MSZ jest też mowa o „braku zgody na wszelkie ekscesy". Do takich mogłoby dojść w czasie zapowiedzianych na najbliższy piątek demonstracji francuskich muzułmanów w Paryżu, na co rząd nie udzielił zezwolenia. W stan najwyższej gotowości postawione zostały służby bezpieczeństwa we francuskich przedstawicielstwach dyplomatycznych w krajach muzułmańskich. W piątek będą zamknięte.