Wydłużenie urlopów wychowawczych, rozbudowa żłobków i przedszkoli, dodatki na wychowanie dzieci oraz wiele innych wysiłków rządu Angeli Merkel pozostaje bez efektu w postaci zwiększenia liczby urodzin.
Z najnowszych danych statystycznych wynika, że w roku ubiegłym stopa urodzin wynosiła 1,36 dziecka na kobietę, nieznacznie mniej niż rok wcześniej. Liczba dzieci w wieku do 18 lat zmniejszyła się o 14 proc. w ciągu ostatniej dekady.
– Okazuje się, że więcej miliardów na politykę prorodzinną nie oznacza automatycznie przyśpieszenia przyrostu naturalnego – mówi „Rz" prof. Gerd Langguth, politolog. Jego zdaniem jest to porażka polityki.
Więcej niż w Polsce
Niemieckie media, szukając przyczyn takiego stanu rzeczy, przypominają, że w takich krajach sąsiednich jak Francja czy Dania, przyrost naturalny jest znacznie wyższy, mimo iż środki na politykę prorodzinną są skromniejsze. Tymczasem w Niemczech nic się nie zmienia od dziesięcioleci i wskaźnik przyrostu naturalnego oscyluje niezmiennie wokół wartości 1,4. Spośród krajów europejskich gorzej jest obecnie jedynie w Polsce, Portugalii, na Węgrzech i Łotwie.
Oznacza to, że ludność Niemiec zmniejszy się nawet o 17 mln osób w chwili, gdy wchodzące obecnie na rynek pracy pokolenie osiągnie wiek emerytalny. Wszystko wskazuje też na to, że już w bliższej przyszłości Niemcy nie będą najliczniejszą nacją w UE, gdyż przy obecnym tempie wzrostu więcej ludności mieć będą Wielka Brytania i Francja. Może to osłabić polityczną wagę Berlina.