Przyjęta w kwietniu 2011 r. konstytucja węgierska do dziś jest przedmiotem krytyki opozycji, która uznaje, że rządzący Fidesz przeforsował ją, korzystając z posiadanej w parlamencie większości dwóch trzecich i ignorując głos innych partii.
Dlatego opozycja za swoje zwycięstwo uznała przyjęte tuż przed Nowym Rokiem orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Na wniosek rzecznika praw obywatelskich Trybunał uznał, że dołączone do konstytucji tzw. rozporządzenia przejściowe zostały przyjęte niezgodnie z obowiązującymi procedurami.
– Do rozporządzeń przejściowych przemycono paragrafy, które mogły budzić wątpliwości, a które potrzebne były rządowi ze względów politycznych – tłumaczy „Rz" proszący o zachowanie anonimowości znany węgierski konstytucjonalista. – Tymczasem Trybunał uznał, że mogły one mieć zastosowanie jedynie w okresie przejściowym pomiędzy obowiązywaniem starej i nowej ustawy zasadniczej. Nie można ich zatem uznawać za część nowej konstytucji.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego oznacza porażkę prestiżową rządu Fideszu
Do najgłośniej krytykowanych „rozporządzeń przejściowych" należą punkty, które obciążały odpowiedzialnością za zbrodnie okresu komunistycznego obecnie działającą Partię Socjalistyczną, a także umożliwiały przewodniczącym sądów powszechnych przekazywanie spraw sądom innym, niż wynika to z rejonizacji, a także umożliwiały przenoszenie w stan spoczynku sędziów i prokuratorów przed osiągnięciem przez nich wieku emerytalnego. Sprzeciw wywoływały też postanowienia umożliwiające uznawanie lub nie kościołów, a także nakładanie nowych podatków.