– To oznacza, że Izraelczycy wciąż chcą mnie jako premiera – skomentował wyniki Netanjahu. Jednak zwycięstwo jego Likudu, występującego po raz pierwszy w sojuszu ze skrajnie nacjonalistycznym Naszym Domem Izraelem, nie jest przygniatające. Według exit polls ten sojusz zdobył 31 mandatów w 120-miejscowym Knesecie. To o 11 mniej niż miał.
Największą niespodziankę sprawiła centrowa i świecka partia Jesz Atid (Jest przyszłość), która powstała w zeszłym roku. Na jej czele stoi 49-letni Jair Lapid, który już jest określany mianem głównego gracza izraelskiej sceny politycznej. Był jednym z najbardziej znanych dziennikarzy w tym kraju, prowadził programy w najważniejszych kanałach telewizyjnych, pisał książki.
Lapid nie wykluczał w kampanii udziału w rządzie Netanjahu, ale stawiał trudny do spełnienia warunek: równości obywateli wobec armii, edukacji i zatrudnienia. Oznacza to, że pozbawieni przywilejów byliby ortodoksyjni Żydzi, których partie to naturalni sojusznicy Likudu. Musieliby odbywać służbę wojskową.
Trzecie miejsce zajęła centrolewicowa Partia Pracy (17 miejsc), a czwarte skrajnie nacjonalistyczny Żydowski Dom (12) wspierający osadników żydowskich i odmawiający Palestyńczykom prawa do państwa.
Netanjahu chce tworzyć koalicję "tak szybko, jak to możliwe"