Apel dotyczy nie tylko Polaków, ale szerzej ofiar nazistowskiej polityki w Europie Wschodniej, czyli również w Związku Radzieckim. „Te ofiary były w RFN w znacznym stopniu wyłączone z polityki pamięci o zbrodniach narodowego socjalizmu" – podkreślili autorzy apelu, którego istnienie nagłośnił w sobotę dziennik „Süddeutsche Zeitung".
Ich zdaniem wiedza o ofiarach ze Wschodu została przemilczana w wyniku zimnej wojny, pomijano też, że masowe mordy na Polakach i mieszkańcach ZSRR były zaplanowane. Dopiero w ostatnich dwudziestu latach, piszą sygnatariusze, coraz więcej Niemców uświadamiało sobie, że poza milionami Żydów, którzy byli „głównym celem zbrodniczej polityki narodowosocjalistycznej", także miliony ludzi z Europy Wschodniej stało się ofiarami nazistowskiej polityki eksterminacji. Uważano ich za „rasowo gorszych" Słowian i pozbawioną praw masę, którą należy wymordować lub wysiedlić.
– To bardzo ważny apel, słusznie zwraca uwagę na lukę w publicznej wiedzy o historii drugiej wojny, dotyczącą terroru wobec narodów Europy Wschodniej. Mam nadzieję, że inicjatywa zostanie uznana za ponadpartyjną. Być może to ostatnia szansa na powstanie takiego pomnika, bo do przeszłości odchodzi pewien sposób przedstawiania drugiej wojny światowej, teraz dominuje indywidualizacja i psychologizowanie – mówi „Rz" Janusz Reiter, były ambasador Polski w Niemczech.
Apel ukazał się na stronie muzeum byłego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen pod Berlinem. Podpisali się pod nim znani politycy pozostającej obecnie w Niemczech w opozycji – lewicy. Są wśród nich zarówno vipy z SPD – bliski współpracownik kanclerza Willy'ego Brandta i twórca polityki wschodniej jego rządu, sędziwy Egon Bahr i były burmistrz stolicy Walter Momper, jak i dawni liderzy partii postkomunistycznej, Lothar Bisky i Gregor Gysi. Są pod nim także nazwiska znanych historyków, publicystów i niemieckich Żydów. Jak podkreśla Janusz Reiter, to znane postacie, reprezentanci establishmentu.
Upamiętnienia polskich ofiar domagają się polskie organizacje w Niemczech, sprawa budzi też emocje w Polsce. Gdy w październiku ubiegłego roku w centrum Berlina odbyła się uroczystość odsłonięcia monumentu poświęconego wymordowanym Sinti i Romom, w której uczestniczyli kanclerz Angela Merkel i prezydent Joachim Gauck, znowu padło pytanie, a dlaczego Niemcy nie stawiają pomnika Polakom. Opowiedział się wówczas za tym Władysław Bartoszewski, rządowy pełnomocnik ds. dialogu międzynarodowego. W rozmowie z „Rz", zapowiedział poruszenie tego tematu w rozmowach z rządem Niemiec. I przypomniał, że Polacy byli pierwszą ofiarą masowych prześladowań niemieckich w czasie drugiej wojny.