– Nie wiemy, kto dokonał zamachu [w Bostonie], ale każde użycie bomby przeciwko cywilom jest terroryzmem – powiedział wczoraj prezydent Barack Obama. Zapowiedział szczegółowe śledztwo i ukaranie sprawców. – Ameryka nie pozwoli się terroryzować – podkreślił.
FBI i służby antyterrorystyczne już od pierwszych minut po poniedziałkowych eksplozjach próbują ustalić sprawców najpoważniejszego zamachu terrorystycznego w USA od 11 września 2001 r. Wiadomo już, że do budowy jednej z dwóch podłożonych bomb użyto szybkowaru. To technologia stosowana często przez Al-Kaidę. Jej oficjalny magazyn „Inspire" nazywa ją „jedną z najbardziej efektywnych broni dżihadystów". Mimo to osoby powiązane z tą organizacją twierdzą, że nie mają nic wspólnego z zamachem. Dlatego policja nie wyklucza żadnej ewentualności. Ani tego, że za atakiem stali terroryści islamscy, ani tego, że zamach mógł być dziełem członków rodzimych ugrupowań skrajnie prawicowych fundamentalistów albo zbrojnych milicji głoszących hasła walki z „opresją władzy".
Są pierwsi podejrzani. W pobliżu miejsca zamachu widziano saudyjskiego studenta, lecz przeszukanie w jego mieszkaniu nic nie dało.
Ofiar zamachu mogło być więcej, jednak atak przeprowadzono na mecie biegu, gdzie było wielu ratowników przygotowanych do pomocy biegaczom. Amerykanie są wstrząśnięci tym, że w ładunkach umieszczono metalowe kulki i gwoździe, by poranić jak najwięcej ludzi.
Zwiększone siły policyjne pojawiły się wczoraj nie tylko w Bostonie, ale także na ulicach innych miast w USA. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo postawiono na nogi także w Londynie, gdzie w niedzielę ma się odbyć bieg maratoński. Dokładniejsze kontrole zaplanowano też przed biegiem w Warszawie.