Podczas zakończonej już akcji ratunkowej spod gruzów wydobyto dwa ciała. Dyrekcja szpitala twierdzi, że nikogo więcej pod gruzami nie ma. Uratowano kilkadziesiąt osób.

W piętrowym, zbudowanym 50 lat temu szpitalu trwały prace remontowe. Pacjenci z oddziałów na parterze opuścili szpitalne sale na krótko przed zawaleniem się dachu. Poszkodowani przebywali na piętrze budynku. Jeden z rannych jest w ciężkim stanie.

Katastrofy budowlane w południowej Azji są na porządku dziennym. Ma to związek z powszechnym stosowaniem tanich materiałów budowlanych kiepskiej jakości oraz mało restrykcyjnym systemem nadzoru budowlanego.

Prawie 330 osób zginęło na przedmieściach stolicy Bangladeszu, Dhaki. W środę zawalił się tam siedmiopiętrowy kompleks fabryczny, w którym mieściły się zakłady odzieżowe. Akcja ratunkowa wciąż trwa. Tylko dzisiaj, 70 godzin po katastrofie, spod gruzów wydobyto 14 żywych osób. Wczoraj uratowano 50, a w sumie - ponad dwa tysiące. Ostateczny bilans katastrofy nie jest jeszcze znany. Większość ofiar to kobiety. Uratowani twierdzą, że w środę rano zauważyli ogromne rysy i pęknięcia na ścianach fabryki. Praca nie została jednak wstrzymana. Dzisiaj aresztowano dwóch właścicieli zakładów odzieżowych. Odpowiedzą za zaniedbania, które doprowadziły do śmierci ludzi.