Kliczko zaapelował do działaczy nacjonalistycznej partii Swoboda, by przestali burzyć pomniki wodzów sowieckich, w tym Lenina. – Burzenie nie poprawi bytu Ukraińców. Na tle zjawiska korupcji, która zżera nasz kraj, walka z monumentami nie ma większego znaczenia – mówił mistrz bokserski i przywódca partii Udar (Cios), która weszła do parlamentu po zeszłorocznych wyborach. Nie zamierza jednak wywierać presji na Swobodę, która z Udarem tworzy parlamentarną opozycję.
Kliczko wygłosił apele podczas spotkania z wyborcami w Kijowie, gdzie pomnik Lenina stoi do dziś. Nacjonaliści nie są w stanie go zburzyć, bo został wpisany do rejestru zabytków i jest strzeżony. Udało im się jednak wysadzić w powietrze kilka innych pomników radzieckich, w tym Stalina w Zaporożu czy ostatnio Lenina w obwodzie sumskim. Komuniści próbują temu zapobiec, przez co dochodzi do starć zwolenników i przeciwników radzieckiej ideologii.
Apele Kliczki wywołały zaskoczenie i zdziwienie w środowisku nacjonalistycznym. – Zapytamy go, dlaczego tak uważa. Z pomnikami Lenina w Europie nikt na nas nie czeka – mówił Jurij Syrotiuk, poseł Swobody. Jej aktywiści dowodzą, że burząc sowieckie pomniki, realizują ustawę o likwidacji symboli reżimów totalitarnych z 2008 r.
Współpracownicy Kliczki bronią jego apeli i odpowiadają, że mistrz bokserski jest „człowiekiem europejskim”, który sporne sprawy chce załatwiać „w sposób cywilizowany”.
Na Ukrainie, która podczas szczytu państw Partnerstwa Wschodniego w Wilnie w listopadzie może podpisać umowę stowarzyszeniową z UE, pomniki komunistyczne stoją do dziś. W większości na wschodzie kraju, gdzie mieszka liczna mniejszość rosyjskojęzyczna, a nostalgia za ZSRR jest większa. Czasy radzieckie upamiętniają tam nie tylko monumenty, ale także nazwy ulic czy miast i obwodów.