Oficjalnym celem wizyty sekretarza stanu USA w Rosji jest osiągnięcie jakiegokolwiek zbliżenia Waszyngtonu i Moskwy w kwestii Syrii. Rozmowy na ten temat nie są łatwe, gdyż rozbieżności poglądów pomiędzy oboma stolicami nie zmniejszają się od początku syryjskiej wojny domowej.
Amerykanie – podobnie jak ich najważniejsi europejscy sojusznicy, Francuzi i Brytyjczycy – coraz wyraźniej zbliżają się do podjęcia decyzji o oficjalnym wspomaganiu, a nawet zbrojeniu syryjskiej opozycji. Tymczasem Rosja pozostaje wciąż najważniejszym obok Iranu sojusznikiem chwiejącego się w posadach reżimu prezydenta Baszira Asada.
Rosjanie potępili izraelskie ataki lotnicze przeprowadzone w ostatni weekend na cele w Syrii – zniszczony został prawdopodobnie wojskowy ośrodek badań nad bronią chemiczną oraz transport irańskich rakiet dla libańskiego Hezbollahu, który wykorzystuje je do terroryzowania Izraela. Prezydent Władimir Putin uznał nalot za „zagrożenie dla stabilności w regionie" i rozmawiał w tej sprawie z premierem Netanjahu.
Kilka dni przed wizytą Kerry'ego przedstawiciel rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wezwał Zachód do zaprzestania „upolityczniania kwestii broni chemicznej", o użycie której oskarżane są syryjskie siły rządowe. Najwyraźniej Moskwa obawia się, że takie oskarżenia mogą być przygotowywaniem gruntu pod ewentualną interwencję zbrojną. Praktycznie nie widać żadnego obszaru, na którym stanowiska Rosji i Stanów Zjednoczonych mogłyby się w najbliższym czasie zbliżyć.
– W sprawie Syrii Rosja nie modyfikuje stanowiska od dwóch lat i nic w tej kwestii się nie zmieni. Pytanie, na ile pójdzie na ustępstwa strona amerykańska – mówi „Rz" redaktor naczelny miesięcznika „Rossija w globalnoj politikie" Fiodor Łukianow. – W Syrii z jednej strony sytuacja jest w miarę stabilna, czyli patowa. Z drugiej – pojawiają się okoliczności grożące kryzysem, na przykład doniesienia o użyciu broni chemicznej czy konflikcie Syrii z Izraelem. Do gry wówczas wkracza dyplomacja, która chce zademonstrować, że kontroluje sytuację – dodaje Łukianow. Pytany, jak ocenia stan stosunków USA–Rosja po niedawnej wojnie dyplomatycznej na czarne listy, odpowiada: – Jako pozbawione treści. Obie strony nie mają o czym rozmawiać. Nie mają wspólnej strategii.