Po przejęciu władzy wiosną 2010 r, rząd Fideszu zapowiedział, że nie dopuści do wypłaty wysokich odszkodowań i odpraw dla urzędników i funkcjonariuszy pełniących funkcje kierownicze w sferze publicznej za czasów poprzedniego rządu lewicowo-liberalnego. Wyjątkowo represyjny podatek miał obejmować 98-proc. sumy przekraczającej 3,5 mln forintów (ok. 55 tys. zł). Początkowo prawo to miało działać wstecz obejmując okres po 2005 r. jednak zostało zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny. Po trwającym kilka miesięcy konflikcie z Trybunałem zmieniono odnośne przepisy konstytucji, a podwyższony podatek miał obowiązywać wszystkie świadczenia przyznane od 2010 r.
Około 50 osób, które dotknęły przepisy zwróciło się do trybunału strasburskiego, który właśnie ogłosił pierwszy wyrok w sprawie wytoczonej przez osobę o inicjałach N.K.M. Kobieta ta była urzędniczką państwową przez 30 lat, a po zwolnieniu ze stanowiska podwyższonym podatkiem miała zostać objęta część jej odprawy wynosząca 2,4 mln forintów. Trybunał zgodził się z argumentami adwokata N.K.M, że podatek ten jest niesprawiedliwy i nosi cechy represji. Sędziowie uznali wszelkie roszczenia skarżącej, poza skargą o naruszenie przez władze jej dobrego imienia. Łącznie ma uzyskać od państw 5 mln forintów (ok. 77 tys. zł).
Wyrok nie oznacza automatycznego uznania powództwa w pozostałych sprawach. jednak rząd w Budapeszcie najprawdopodobniej nie będzie czekał na kolejne wyroki i zdecyduje się na zbiorową ugodę, choć możliwa jest także apelacja w terminie trzech miesięcy. Na razie Ministerstwo Gospodarki Narodowej „analizuje powstałą sytuację".
Wysokie odprawy dla funkcjonariuszy poprzedniego rządu w latach 2009-2010 bulwersowały węgierską opinię publiczną. Wielu z nich czując zbliżającą się klęskę wyborczą lewicy „załatwiało" sobie świadczenia finansowe. Do najbardziej bulwersujących należała szeroko nagłośniona sprawa pewnej menedżerki stołecznego przedsiębiorstwa komunikacyjnego, która sama sobie przyznała emeryturę w wysokości miliona forintów (ok. 15 tys. zł).