Powódź godzi Węgrów

Wiecznie skłóceni politycy zakopali topór wojenny na czas zagrożenia wielkim kataklizmem.

Aktualizacja: 11.06.2013 02:06 Publikacja: 11.06.2013 02:06

Obrona Wyspy Małgorzaty – poziom wody jest o 2 metry wyższy niż grunt na wyspie

Obrona Wyspy Małgorzaty – poziom wody jest o 2 metry wyższy niż grunt na wyspie

Foto: AFP

To, że w okresie zagrożenia i katastrof politycy starają się pokazać jako doskonali organizatorzy i odpowiedzialni przywódcy, jest rzeczą naturalną, jednak zaangażowanie Viktora Orbána w walkę Węgrów z największą powodzią w historii ich kraju musi budzić szczególne uznanie.

Orbán na wałach

Premier narzucił ostre tempo. Codziennie rano prowadzi konferencję prasową, potem pojawia się w gumowych kaloszach w najbardziej newralgicznych punktach zmagań z żywiołem. Do późna odwiedza zagrożone tereny, bierze udział w naradach, bywa, że osobiście wydaje polecenia. Oczywiście skrzętnie odnotowują to media publiczne.

Komentator niemieckiego dziennika „Frankfurter Allgemeine" napisał, że Orbán „przesadza z gorliwością", jednak na Węgrzech mało kto czyni mu z tego zarzut. Wręcz przeciwnie – od czasu, gdy wdzięczność narodu za walkę z groźną powodzią zyskał wielki XIX-wieczny reformator hrabia Wesselenyi, stanie na pierwszej linii walki z żywiołem jest postrzegane jako wręcz obowiązek polityków.

Podobnie jak premier pokazać w roli zaangażowanych obywateli starają się także przywódcy wszystkich liczących się ugrupowań politycznych. W wiadomościach telewizyjnych widać sypiącego piasek do worków byłego lewicowego premiera Ferenca Gyurcsánya i przewodniczącego partii socjalistycznej (MSzP) Attilę Mesterházya koordynującego prace ochotników. Wszyscy ważniejsi politycy są obecni w mediach społecznościowych, ale nawet na tym polu nikt nie może pobić Orbána, który codziennie nawet kilka razy informuje internautów na Facebooku o swoich wizytach i decyzjach.

Trzeba było wielkiej narodowej solidarności w walce z powodzią, by skłóceni od lat na śmierć i życie węgierscy politycy zakopali topór wojenny. Już tydzień temu Mesterházy w imieniu swojej partii ogłosił, że w obliczu katastrofy zawiesza wszelkie działania krytyczne wobec rządu.

– To rzeczywiście niezwykły widok, gdy w kraju tak głęboko podzielonym jak Węgry politycy decydują się na rozejm i obok siebie worki z piaskiem solidarnie napełniają ludzie z MSzP, Fideszu i Jobbiku – mówi András Stumpf, publicysta tygodnika „Heti Válasz".

Zawieszenie broni

W mediach publicznych mniej wyczuwalny jest dziś tradycyjnie napastliwy ton pod adresem lewicy (telewizja publiczna pozwoliła sobie tylko na złośliwość pod adresem Gordona Bajnaiego, przywódcy bloku Razem 2014, który w niedzielę wziął udział w szkoleniu partyjnym, „zamiast solidaryzować się z walką z żywiołem"). Z drugiej strony ucichła też krytyka rządu. Nawet media lewicowe przyznają, że tym razem premier i jego ekipa stanęli na wysokości zadania.

Nie ulega wątpliwości, że poza demonstracją solidarności z narodem węgierscy politycy mają też na uwadze kampanię wyborczą. Wprawdzie wybory odbędą się dopiero za rok, jednak wszelkie działania polityczne i propagandowe od pewnego czasu są już podporządkowane logice kampanii. – Jeśli tym razem Orbán zostanie zapamiętany jako bohater walki z powodzią, to niewątpliwie przysporzy mu to kilku punktów poparcia – uważa Stumpf.

Organizacja walki z żywiołem jest bardzo dobra. W całym kraju zabezpieczono 760 km brzegów rzek, zmobilizowano kilkanaście tysięcy osób. Obok strażaków i żołnierzy do pracy zgłosiły się tysiące ochotników.

– Zgłasza się do nas więcej osób, niż możemy przyjąć – mówi „Rz" Zsófia Szlávik z Budańskiej Służby Obrony Cywilnej. – Niektórzy ochotnicy gotowi są nawet na 12-godzinną służbę patrolowania umocnień po swojej normalnej pracy zawodowej. Ci z odpowiednimi uprawnieniami obsługują pompy usuwające wodę z zalanych budynków.

Doskonałym pomysłem okazało się uruchomienie specjalnego radia powodziowego, które przez 24 godziny informuje o sytuacji i pomaga w koordynowaniu pracy w zagrożonych miejscowościach. Dzięki takiej szybkiej akcji udało się np. na czas załatać niebezpieczny przeciek w tamie obok Dömös na północ od Budapesztu. Koordynacja potrzebna jest także dla usprawnienia działań logistycznych – dowozu ochotników do pracy albo dostarczenia pracującym posiłków.

Panorama z powodzią

Zakłopotanie budzi tylko „powodziowa turystyka". Zwłaszcza w ostatni weekend na brzegi Dunaju wyległy tysiące ciekawskich spacerujących po dostępnych jeszcze odcinkach nadrzecznych bulwarów i fotografujących dramatyczne sceny. Oblegany był tramwaj linii 2, który przejeżdża wzdłuż Dunaju i z którego roztacza się doskonała panorama miasta.

W nocy z niedzieli na poniedziałek wody Dunaju podniosły się na wysokość 891 cm, co oznacza rekord wszech czasów. Na szczęście umocnienia wytrzymują ogromne ciśnienie. W poniedziałek do jedynego groźnego przerwania tamy doszło w Kisapostag, na południe od stolicy Węgier.

Budapeszt przeżywa dodatkowo horror komunikacyjny, bowiem wiele ulic w pobliżu rzeki jest zamkniętych, a z ruchu wyłączono odcinek metra. Nie działa też kolejka dojazdowa HEV. Poziom Dunaju już się nie podnosi, jednak – jak powiedział premier Orbán – największa próba dla miasta potrwa jeszcze do czwartku.

To, że w okresie zagrożenia i katastrof politycy starają się pokazać jako doskonali organizatorzy i odpowiedzialni przywódcy, jest rzeczą naturalną, jednak zaangażowanie Viktora Orbána w walkę Węgrów z największą powodzią w historii ich kraju musi budzić szczególne uznanie.

Orbán na wałach

Pozostało 94% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019