Siergiej Magnitski został skazany za niezapłacenie podatków na sumę 522 mln rubli (ok. 53 mln zł). Moskiewski sąd odstąpił od wymierzenia mu kary – jak podała ITAR-TASS – „w związku z jego śmiercią". Sądzony zaocznie w tym samym procesie szef Magnitskiego, dyrektor generalny okradzionego funduszu Hermitage Capital Management, Brytyjczyk William Browder usłyszał wyrok dziewięciu lat łagru.
„Putin przyniósł wstyd Rosji i zapisze się w historii jako pierwszy przywódca, który zarządził proces przeciwko nieżyjącemu człowiekowi" – komentował wyrok w „Financial Times" mieszkający w Londynie Browder. Interpol odmówił ścigania go, uznając, że rosyjski proces miał charakter polityczny.
Wyrok nie kończy jednak sprawy. Nie tylko dlatego, że wciąż nie wyjaśniono okoliczności ani nie ukarano winnych śmierci Siergieja Magnitskiego. 37-letni, ciężko chory prawnik zmarł w moskiewskim areszcie 16 listopada 2009 r. Prezydent Rosji osobiście ogłosił, że przyczyną jego śmierci był „atak serca", a śledczy nie doszukali się winy strażników. Jedyną osobą, która stanęła przed sądem oskarżona o przyczynienie się do śmierci prawnika, był lekarz więzienny. Został uniewinniony. Rodzina i organizacje praw człowieka twierdzą jednak, że tak naprawdę nikt nawet nie próbował wyjaśniać, skąd się wzięły siniaki na ciele Magnitskiego, z jakiego powodu utrudniano mu kontakt z lekarzem i nie dostawał lekarstw ani dlaczego znęcano się nad nim psychicznie.
Wciąż nie ma też mowy o wyciągnięciu konsekwencji wobec urzędników skarbowych, funkcjonariuszy policji, sędziów i członków mafii, którzy najpierw przejęli firmy należące do Hermitage Capital Management, a potem je okradli. Prawnika zatrzymano, gdy próbował nagłośnić sposób działania szajki.
Jakby tego było mało, w tajemniczych okolicznościach zmarły trzy osoby, które mogłyby być świadkami w procesie odpowiedzialnych za śmierć Magnitskiego.