Pod meczetem Rabaa al-Adawija, wokół którego w promieniu około kilometra jest teren kontrolowany przez zwolenników Mursiego i Bractwa Muzułmańskiego, zebrało się najwięcej osób od poprzedniego piątku. To pierwsza tak duża demonstracja od rozpoczęcia w środę świętego miesiąca ramadanu, ale „marszem miliona" na razie jest chyba tylko z nazwy.
Kobiety w chustach, starsi mężczyźni w skromnych długich galabijach i młodzież ubrana w stylu zachodnim wznosili hasła wrogie dowództwu armii, które ich zdaniem dokonało zamachu na wolność i demokrację.
Na razie nie potwierdziły się pogłoski, że „mursiści" mogą ruszyć w kierunku centrum miasta. Od placu Tahrir, gdzie na demonstracje umawiają się teraz zwolennicy armii i nowej władzy, dzieli ich kilkanaście kilometrów.
Wojsko i policja są dzisiaj bardziej widoczne niż w ostatnich dniach. Kontrolowane były samochody wjeżdżające do Kairu. Przy zjeździe z autostrady z drugiego co wielkości miasta, Aleksandrii, stały czołgi, a żołnierze sprawdzali dokumenty pasażerów autobusów i mikrobusów.
Jerzy Haszczyński z Kairu