Szokującemu raportowi opublikowanemu w tym tygodniu w Londynie nie można zarzucić braku obiektywności. Został bowiem przygotowany przez samego dyrektora ds. medycznych NHS sir Bruce'a Keogha.
Dokument czyta się jak prawdziwy horror. Opisuje on, jak ciężko chorzy pacjenci wiele godzin czekali na pomoc pielęgniarek, a sale operacyjne były, tak zaniedbane, że pobyt w nich chorych stał się po prostu niebezpieczny. Jeden z chorych zmarł po tym, gdy otrzymał penicylinę, choć ostrzegł, że jest na nią uczulony. Zgon innego był spowodowany niedożywieniem po pięciu miesiącach „opieki zdrowotnej". Kolejny po prostu nie doczekał się poważnej operacji wątroby. Zdarzało się, że pacjenci tak długo nie dostawali wody, iż sami sięgali po... wazony na kwiaty.
Raport Bruce'a został przygotowany na podstawie dokładnej analizy liczby chorych między 2005 a 2012 r. oraz rodzaju ich przypadłości. Okazało się, że we wspomnianych 14 placówkach zanotowano aż o 13 tys. więcej zgonów niż w dobrze zarządzanych szpitalach, które przyjęły porównywalną liczbę pacjentów o podobnych schorzeniach.
Założony po drugiej wojnie światowej NHS to największy system powszechnej opieki zdrowotnej na świecie. Zasad jego działania nie udało się zreformować żadnemu z brytyjskich premierów łącznie z Margaret Thatcher. Do dziś mechanizm jest więc w całości finansowany z podatków i zapewnia wszystkim Brytyjczykom wszystkie usługi za darmo. Przynajmniej teoretycznie
Starzenie się społeczeństwa oraz ostry kryzys gospodarczy i spadek przychodów podatkowych powodują bowiem, że NHS coraz bardziej popada w długi. Tylko w latach 2010–2014 rząd chce ograniczyć koszty jego działania aż o 20 mld funtów. Cięcia powodują jednak, że już teraz pracuje w Wielkiej Brytanii aż o 8,3 tys. za mało lekarzy, aby zapewnić usługi na minimalnym poziomie. Pielęgniarek brakuje jeszcze więcej.