Szef norweskiej dyplomacji Espen Barth Eide, ostro skrytykował wyrok. Skomentował go jako "kłócący się z naszym pojęciem sprawiedliwości" oraz "wysoce problematyczny z perspektywy praw człowieka".
Marte Deborah Dalelv została aresztowana w marcu i pozbawiona paszportu po zgłoszeniu gwałtu miejscowej policji. Wyszła na wolność po trzech dniach, gdy udało się jej skontaktować telefonicznie z rodziną w Norwegii, a ta powiadomiła norweski konsulat, który wydostał ją z więzienia. W związku z procesem jaki odbywa się w Zjednoczonych Emirach Arabskich, kobieta straciła pracę.
Norweżka znalazła schronienie w siedzibie organizacji luterańskiego Kościoła Norweskiego Sjoemannskirken w Dubaju, gdzie dotąd przebywała. - Dopóki nie zapadł wyrok liczyliśmy, że sprawa zakończy się inaczej, a kobieta uniknie kary. Jesteśmy zszokowani, że skazano ją na tak długi okres więzienia - powiedziała norweskiej telewizji NRK Anniken Meling z Sjoemannskirken.
Ambasada Norwegii w Dubaju uważa, że turyści mogą czuć się bezpiecznie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, jeśli przestrzegać będą lokalnego prawa. W tym państwie zabroniony jest seks pozamałżeński, a ofiary gwałtu są surowiej traktowane niż sprawcy.
Zgodnie z wersją prawa szariatu obowiązującą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (ZEA) gwałt jest ciężkim przestępstwem karanym śmiercią. Jednak udowodnienie gwałtu przed islamskim sądem jest niezwykle trudne, jeżeli gwałciciel się nie przyzna. Wymagane są wtedy zeznania czterech mężczyzn, którzy byli świadkami przestępstwa. Nie istnieje też pojęcie gwałtu w małżeństwie, a para trzymająca się za ręce w miejscu publicznym, jeśli nie ma ślubu, może trafić do więzienia.