"Rz": Jest w tym jakaś symbolika, że urodzony w Polsce Niemiec posiadający w przeszłości polskie obywatelstwo został niemieckim dyrektorem – obok polskiego – Fundacji Współpracy Polsko- -Niemieckiej?
Cornelius Ochmann:
Pochodzę ze Śląska. Urodziłem się pod Gliwicami w rodzinie niemieckojęzycznej i wyjeżdżając po maturze do Niemiec, czułem się bardziej Niemcem niż Polakiem. Mianowanie mnie przez niemiecki rząd ma w pewnym sensie znaczenie symboliczne. Studiowałem w Niemczech, potem w Moskwie, znam polskie realia i uważam się za Europejczyka. Symbolika mego mianowania to odejście od narodowych zaszeregowań, co staje się standardem w UE.
Z jakimi instrukcjami niemieckiego rządu przybył pan do Warszawy w odniesieniu do relacji polsko-niemieckich?
Nie otrzymałem żadnych. Starając się o stanowisko dyrektora, sam zaprezentowałem koncepcję działania. Relacje polsko- -niemieckie miały przez większość czasu po przełomie charakter bilateralny. Jednak w chwili gdy Polska przewodziła UE, zdaliśmy sobie sprawę, że przecież wszystko, co dzieje się na linii Warszawa–Berlin, ma podtekst europejski. Jest wspólnota interesów Polski i Niemiec w UE i sądzę, że fundacja powinna włączyć się w tę europeizację polsko- -niemieckich relacji.