Wiadomość o uwolnieniu Mubaraka zbiegła się z rozsiewanymi w Kairze plotkami o śmierci przywódcy junty wojskowej, gen. Sisiego. Miał jakoby umrzeć na atak serca. Świadczy to o atmosferze panującej w Egipcie.
W tym samym czasie w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych UE podjęli decyzję o nałożeniu embarga na eksport broni do Egiptu, co jest formą sankcji za krwawą rozprawę egipskich wojskowych ze zwolennikami obalonego prezydenta Mohammeda Mursiego. Dla tysięcy uczestników rewolucji egipskiej sprzed ponad dwu lat wiadomość o zwolnieniu Mubaraka skazanego już na dożywotnie więzienie jest więcej niż policzkiem. Jest też największym paradoksem w zaledwie dwuipółrocznych dziejach egipskiej rewolucji.
Informacja o orzeczeniu sądu została odczytana przez spikerkę państwowej telewizji bez komentarza. Tak jakby chodziło o jakiegokolwiek przestępcę. Takie były zalecenia tzw. rządu przejściowego, który sprawuje rygorystyczną kontrolę nad egipskimi mediami.
Jako że prokuratura nie zgłasza na razie sprzeciwu wobec orzeczenia sądu, były prezydent może wyjść na wolność najdalej w czwartek. Na kolejny proces będzie oczekiwał w swym domu.
O zwolnieniu Hosniego Mubaraka mówiono już od pewnego czasu. Został wprawdzie skazany na dożywocie za przyczynienie się do śmierci demonstrantów w czasie tzw. arabskiej wiosny, lecz sąd apelacyjny unieważnił ten wyrok, nakazując powtórne rozpatrzenie sprawy. Jako że przekroczony został termin rozpoczęcia nowego procesu, nawet odbywający karę skazany przestępca może zgodnie z egipskim prawem opuścić więzienie.