Nazwisko Visinescu do dziś budzi koszmary dawnych więźniów osławionego więzienia w Ramnicu Sarat. Jako dyrektor tej komunistycznej katowni w latach 1956–1964 wsławił się wyjątkowym okrucieństwem. To własnnie jego chce postawić przed sądem odpowiednik polskiego IPN Instytut Badania Zbrodni Rumuńskiego Komunizmu i Pamięci o Emigracji – IICCMER.
Po trwającej kilka miesięcy batalii prokurator generalny zdecydował się wreszcie na wniesienie przeciwko 88-letniemu obecnie Visinescu oskarżenia o zbrodnie przeciwko ludzkości. Poprzednio podobne próby kończyły się odrzuceniem wniosków przez sądy z uwagi na przedawnienie przestępstwa. W 2009 r. nie udało się postawić przed sądem oskarżonego o morderstwa byłego oficera bezpieki (Securitate) Misu Dulgheru. Niewiele dawały świadectwa członków związku byłych więźniów politycznych (AFDP).
Na liście oprawców, którym mogą zostać wytoczone procesy, jest obecnie 35 nazwisk
Tym razem może być inaczej. Visinescu był wyjątkowo gorliwym katem (służbę rozpoczął w 1945 r. jako członek plutonu egzekucyjnego). Wskutek licznych skarg i podejrzeń o przekraczanie kompetencji w jego sprawie wewnętrzne dochodzenie prowadziła specjalna komisja partyjna już w 1968 r. Dzięki ochronie szefów bezpieki uniknął konsekwencji, a jego sprawa została wówczas formalnie zawieszona. To jednak dziś okazało się pułapką, bo zgodnie z rumuńskim prawem zawieszenie śledztwa wyklucza przedawnienie oskarżeń.
– Visinescu dla dawnej opozycji stał się postacią wręcz symboliczną. To właśnie w czasie, gdy był dyrektorem więzienia w Ramnicu Sarat, zamordowano tam najwybitniejszych działaczy przedwojennych partii politycznych, w tym sześciu członków kierownictwa Partii Chłopskiej – tłumaczy w rozmowie z „Rz” politolog Cristian Pirvulescu.