Iran chce uniknąć losu Syrii

Podadzą sobie rękę? Na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ liczy się tylko to, czy dojdzie do spotkania Baracka Obamy i Hasana Rouhaniego.

Publikacja: 25.09.2013 02:07

Nowy Jork ogarnęła „Rohanimania” – entuzjam wobec nowego prezydenta Iranu – twierdzi „Los Angeles Ti

Nowy Jork ogarnęła „Rohanimania” – entuzjam wobec nowego prezydenta Iranu – twierdzi „Los Angeles Times”.

Foto: AFP

Ostatni raz przywódcy obu państw spotkali się w 1977 roku. Chodziło o rozmowy między Szahem Rezą Pahlawim a Jimmym Carterem. Dlatego „New York Times” ewentualne spotkanie Obama–Rohani porównuje do przełomowej wizyty Richarda Nixona w Pekinie w 1972 roku, która doprowadziła do tektonicznej zmiany w stosunkach między USA i Chinami.

– Stawka jest bardzo duża. Może Obama powie tylko „hello”, a Rohani mu odpowie „how are you”. Ale to już wystarczy, aby przełamać lody, zapoczątkować całkowicie nowy proces odprężenia – uważa były zastępca sekretarza stanu Philip J. Crowley.

W prezydenckim samolocie Air Force One, którym Obama leciał w poniedziałek do Nowego Jorku, zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa Benjamin J. Rhodes powiedział dziennikarzom: „jesteśmy otwarci na kontakty z Iranem”. Aby je ułatwić, kolejność wystąpień przywódców, którzy przyjechali do siedziby ONZ, została tak ustalona, aby Obama i Rohani przemawiali we wtorek w parogodzinnych odstępach. Okazją do podjęcia rozmów między oboma przywódcami będzie także kolacja, jaką wyda w środę nad ranem czasu warszawskiego sekretarz generalny Ban Ki-moon.

Sam Rohani już od wielu dni przygotowuje grunt. W artykule opublikowanym pod koniec minionego tygodnia w „Washington Post” zapowiedział, że będzie starał się pokazać „prawdziwą twarz Iranu, kraju miłującego pokój”. Z kolei w szeroko oglądanym programie Ann Curry sieci NBC News prezydent zapowiedział, że „Iran nigdy nie będzie starał się zdobyć broni masowego rażenia, w tym broni jądrowej”.

– Los Syrii wystraszył przywódców Iranu. Pokazał, że reżim musi oddać broń masowego rażenia, gdy jest pod presją zbuntowanej ludności i wspólnoty międzynarodowej. Tymczasem sankcje dotkliwie uderzają w irańską gospodarkę. Brakuje zagranicznych inwestycji w przemyśle naftowym, stan infrastruktury, edukacji, służby zdrowia jest tragiczny. Potencjalnie bogaty kraj znajduje się w coraz gorszej kondycji. Dlatego oferta Rohaniego wycofania się z programu budowy broni jądrowej może być uczciwa. Warunkiem jej powodzenia jest jednak to, aby miała wsparcie ajatollahów – mówi „Rz” Yossi Mekelberg, ekspert Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (Chatham House) i Regents University.

– Rohaniemu zależy na czasie, bo twardogłowi mogą szybko powrócić do ofensywy w Teheranie. On musi w ciągu kilku miesięcy pokazać, że strategia odprężenia przynosi efekty, pozwala Iranowi na odzyskanie należnego mu miejsca na świecie – potwierdza w rozmowie z „Rz” Denis Bouchard, ekspert Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IFRI).

Już w czwartek szef irańskiej dyplomacji Dżawad Zarif spotka się w Nowym Jorku z sekretarzem stanu Johnem Kerrym i ministrami spraw zagranicznych czterech innych potęg zachodnich. Jeśli przedstawi konkretne zobowiązanie w sprawie wstrzymania programu wzbogacania uranu, Teheran może w zamian uzyskać obietnicę poluzowania sankcji gospodarczych, które coraz mocniej uderzają w gospodarkę kraju. – To, co mówi Rohani, nie różni się od stanowiska, które Teheran przedstawiał od lat: chcemy rozwijać tylko pokojowy program atomowy. Ale kontekst jest zupełnie inny, bo nowy prezydent nie mówi już o zniszczeniu Izraela, jest gotowy podjąć bezpośrednie negocjacje. To powoduje, że oferta Iranu jest poważna – mówi „Rz” dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa SWP Volker Perthes. – To także szansa dla Obamy, aby przejść do historii jako prezydent, który rozwiązał problem, z którym nie było w stanie poradzić sobie pięciu jego poprzedników – dodaje.

Zdaniem Perthesa kształt kompromisu jest jasny: Iran będzie miał prawo do kontynuacji pokojowego programu atomowego, ale w zamian za bardziej twarde gwarancje, że nie da się go przekształcić w program zbrojeniowy.

Już teraz Nowy Jork ogarnęło to, co „Los Angeles Times” nazywa „Rohanimanią”. Po płatne zaproszenia na kolację, jaką wyda dla kilkuset osób prezydent Iranu, zgłosiło się wielokrotnie więcej chętnych. Podobne wydarzenie organizowane dwa lata temu przez Mahmuda Ahmadineżada zostało odwołane, gdy okazało się, że prawie nikt nie chciał w nim wziąć udziału.

Entuzjazm Ameryki do Rohaniego wywołuje jednak coraz większe zaniepokojenie w Izraelu. W przemówieniu, które wygłosi pod koniec tygodnia w ONZ, ale które zostało już przekazane dziennikowi „Jerusalem Post”, premier Beniamin Netanjahu ostrzega, że podobnie jak osiem lat temu Korea Północna Iran będzie zwodził Amerykę, aż w końcu zdobędzie broń jądrową. Jego zdaniem Waszyngton powinien domagać się rozmontowania irańskich reaktorów jądrowych oraz przekazania całości zapasów wzbogaconego uranu. To jednak przekreśliłoby także irański pokojowy program atomowy.

Irańska ofensywa dyplomatyczna przysłoniła przyjazd do Nowego Jorku przywódców blisko 200 państw świata. Ale nie do końca. Wielką niewiadomą jest to, czy na przyjazd do USA ostatecznie zdecyduje się ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny (ICC) Omar al-Baszir. Prezydent Sudanu wystąpił o amerykańską wizę, a Stany Zjednoczone nie są formalnie zobowiązane do zatrzymania go, bo nie należą do ICC. Jednak ambasador USA przy ONZ Samantha Power uznała, że taki przyjazd byłby „żałosny, cyniczny i całkowicie nieodpowiedni”.

Inną niewiadomą jest to, czy Władimir Putin na fali sukcesów dyplomatycznych ostatnich tygodni będzie starał się doprowadzić do otwartego zwarcia z Barackiem Obamą. Rosja odrzuca amerykański pomysł przyjęcia nowej rezolucji w sprawie Syrii, która zakładałaby „bardzo poważne konsekwencje” dla reżimu Baszara Asada w razie niedotrzymania obietnicy przekazania kontroli nad bronią chemiczną. Kreml obawia się, że może to prowadzić do legitymizacji ewentualnej interwencji zbrojnej USA w Syrii.

Ostatni raz przywódcy obu państw spotkali się w 1977 roku. Chodziło o rozmowy między Szahem Rezą Pahlawim a Jimmym Carterem. Dlatego „New York Times” ewentualne spotkanie Obama–Rohani porównuje do przełomowej wizyty Richarda Nixona w Pekinie w 1972 roku, która doprowadziła do tektonicznej zmiany w stosunkach między USA i Chinami.

– Stawka jest bardzo duża. Może Obama powie tylko „hello”, a Rohani mu odpowie „how are you”. Ale to już wystarczy, aby przełamać lody, zapoczątkować całkowicie nowy proces odprężenia – uważa były zastępca sekretarza stanu Philip J. Crowley.

Pozostało 89% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017