Europa uwierzyła w Drakulę

Blady strach padł na kraje zachodnie: już za dwa miesiące 30 mln Rumunów i Bułgarów będzie mogło pracować i mieszkać w całej Unii.

Aktualizacja: 27.10.2013 17:11 Publikacja: 27.10.2013 12:00

Od początku roku francuska policja odstawiła na granicę już piętnaście tysięcy Romów

Od początku roku francuska policja odstawiła na granicę już piętnaście tysięcy Romów

Foto: AFP

Policjanci nie chcieli czekać ani chwili. Zatrzymali autokar wiozący dzieci na szkolną wycieczkę i na oczach całej klasy wyprowadzili Leonardę. Stąd, wraz z rodzicami, została odstawiona na granicę.

15-latka co prawda nie pochodzi z Rumunii – jej ojciec, jak się później okazało mylnie, twierdził, że przyjechał z Kosowa. Ale w oczach przeciętnego Francuza jest przede wszystkim Romką, częścią narastającej fali imigrantów, których koczowiska są coraz częściej widoczne na obrzeżach francuskich miast. I właśnie z tego powodu powinna być traktowana bez żadnych sentymentów.

Rumun utożsamiany z Romem

Co prawda pod naciskiem części opinii publicznej sprawą musiał osobiście zająć się François Hollande. Prezydent zapowiedział nawet, że jeśli Leonarda tego zechce, będzie mogła wrócić, aby skończyć francuską szkołę. Oferta jest jednak czysto teoretyczna, bo zakaz wjazdu został utrzymany dla rodziny dziewczynki. Leonarda już zresztą zapowiedziała, że w tej sytuacji z zaproszenia prezydenta nie skorzysta.

– Od północy 31 grudnia Francja, tak jak pozostałe kraje Unii, będzie musiała otworzyć swój rynek pracy dla Rumunów i Bułgarów. To temat tak zapalny, że żaden polityk nie może pozwolić sobie na pobłażliwość w tej sprawie – mówi „Rz" Jean-Thomas Lesueur, ekspert Instytutu Thomasa More'a w Paryżu.

Oba bałkańskie kraje, podobnie jak Polska po 2004 roku, musiały pogodzić się z siedmioletnim okresem przejściowym w sprawie swobody zatrudnienia po przystąpieniu do Unii. Jego termin upływa właśnie teraz. Jednak na tym kończą się analogie między Rumunami i Bułgarami a nami. Z dochodem 21 tys. dolarów na mieszkańca Polska dobiła do poziomu najbiedniejszych państw „starej" Europy: Grecji czy Portugalii. Rumunów (12,5 tys. dolarów) i Bułgarów (14 tys. dolarów) wciąż dzieli od nich przepaść.

Co gorsza, zniesienie restrykcji przypada na okres głębokiej recesji w Europie, a nie dobrej koniunktury, jak to było w naszym przypadku. Dodatkowym problemem jest też specyfika Romów. Co prawda stanowią oni nie więcej niż 10 proc. ludności Rumunii i Bułgarii, ale w powszechnym odczuciu koczowniczy tryb życia prowadzi większość mieszkańców obu państw.

Humanitarne wartości to już przeszłość

– Romowie przyjeżdżający do Francji są słabo wykształceni, część z nich to wręcz analfabeci. Niewielu z nich znajdzie pracę. To zupełnie inny przypadek niż z imigracją z Polski – mówi Lesueur.

W 2004 roku „polski hydraulik" także wywołał strach we Francji. Wydatnie przyczynił się wręcz do klęski referendum konstytucyjnego rok później. Ale wówczas była to przede wszystkim obawa przed przedsiębiorczymi rodakami, którzy będą oferować swoje usługi, podcinając dotychczasowe stawki na rynku. Z Rumunami i Bułgarami problem jest inny: życie na garnuszku państwa, które i tak już jest zadłużone po uszy.

– Przeznaczeniem Romów jest pozostać w Rumunii lub do niej wrócić. Z większą determinacją niż kiedykolwiek będziemy niszczyć cygańskie koczowiska – zapowiada minister spraw wewnętrznych Manuel Valls, zdecydowanie najbardziej popularny politycznego rządu.

Po zdobyciu Pałacu Elizejskiego przez François Hollande'a w maju zeszłego roku Valls zaczął od poluzowania twardej polityki migracyjnej swojego konserwatywnego poprzednika, Claude'a Gueanta. To był jeszcze okres idealizmu i wiary w „humanitarne wartości lewicy".

Od tego czasu nastąpił jednak radykalny zwrot. Na fali kryzysu, ale także obaw przed napływem imigrantów Front Narodowy bije rekordy popularności: z 26-procentowym poparciem partia Marine Le Pen może wygrać przyszłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego. A socjaliści w sondażach są bliscy dna.

Błąd Jacques'a Chiraca

Dlatego Valls nie pozostaje gołosłowny. Od początku roku francuska policja, nieraz w sposób brutalny, odstawiła już na granicę blisko 15 tys. Romów. To zdaniem Amnesty International absolutny rekord w historii. Paryż jest także zdecydowany zablokować przystąpienie Rumunii i Bułgarii do umowy z Schengen o zniesieniu kontroli na granicach.

Francja w znacznym stopniu sama na siebie sprowadziła kłopoty. Na początku lat dwutysięcznych to prezydent Jacques Chirac, po części aby przeciwdziałać rosnącym wpływom Niemiec, forsował przyjęcie do Unii obu „frankofilskich" krajów. Dziś Francja nie może sobie poradzić z 400-tysięczną mniejszością Romów, a wielu polityków uważa, że strategia Chiraca to był błąd.

Cameron już buduje tamę

Romowie mogą jednak jeszcze więcej kłopotów spowodować w Wielkiej Brytanii. David Cameron zapowiedział, że w razie wygranych wyborów w 2015 roku rozpisze referendum w sprawie pozostania kraju w Unii. Na razie zwolennicy Brixit(wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej) są jednak w zdecydowanej większości. I nic ich nie niepokoi bardziej niż kolejna fala imigracji wymuszona przez unijne przepisy o liberalizacji rynku pracy.

– Spodziewamy się, że tylko w 2014 roku do Wielkiej Brytanii przyjedzie 300 tys. Rumunów i Bułgarów – przekonuje sir Andrew Green, prezes londyńskiej organizacji MigrationWatch. Konkurencyjny Migration Matters Trust podaje co prawda znacznie niższą liczbę – 20 tys. Ale jego nikt nie słucha, bo dokładnie tylu samo przyjezdnych z Polski spodziewał się w pierwszym roku po akcesji brytyjski rząd. Ruszyła fala szacowana na przeszło milion.

Wielka Brytania już się więc szykuje na powstrzymanie przyjezdnych. Chodzi o wyeliminowanie tych Rumunów i Bułgarów, którzy spróbują żyć w Wielkiej Brytanii bez pracy. Nie będą mogli wynająć mieszkania, otworzyć konta w banku, posłać dzieci do szkoły. A pracodawca, który zatrudni ich na czarno, będzie ryzykował słoną karą 20 tys. funtów.

Już teraz na Wyspach żyje blisko 150 tys. przyjezdnych z obu krajów. Ale to nic w porównaniu z Włochami i Hiszpanią, gdzie jest ich po blisko milion. Tyle że ze względu na bliskość kulturową państw o kulturze łacińskiej przyjazd Rumunów nie wywołuje na południu Europy tak wielkich emocji.

Socjal wart więcej niż praca

Gorzej jest w Niemczech. Tu co prawda imigrantów z obu krajów jest na razie tylko nieco ponad 300 tys., ale ich liczba szybko rośnie. Zdaniem „Spiegla" w samym Frankfurcie nielegalnie pracujących Bułgarów jest 17 tys. Mężczyźni zarabiają na budowach 3–4 euro na godzinę. Kobiety często decydują się na prostytucję.

Ralf Jager, minister spraw wewnętrznych sąsiedniej Nadrenii Północnej-Westfalii, ostrzega przed gwałtownym wzrostem przestępczości spowodowanej przez przyjezdnych z Bałkanów.

– Traktujemy ten problem bardzo poważnie, ale nie da się go rozwiązać tylko rękami policji – przyznaje Jager.

I ma rację. „Spiegel" opisuje przypadek Radu i Ileny, rumuńskiego małżeństwa, które zdecydowało się przyjechać do Niemiec jeszcze przed liberalizacją rynku pracy. W ojczyźnie Radu zarabiał jako operator dźwigu 110 euro miesięcznie. Nad Renem pracy co prawda na razie znaleźć nie może, ale świadczenia socjalne, jakie otrzymuje na opiekę nad dziećmi, wynoszą o wiele więcej: 773 euro na miesiąc! Zgodnie z unijnymi przepisami, które od 1 stycznia obejmą także Rumunię i Bułgarię, obywatele innych krajów Unii żyjący w Niemczech mają prawo do identycznych przywilejów socjalnych jak rodowici Niemcy. Cięcia są oczywiście możliwe, ale tylko jeśli obejmą wszystkich mieszkańców Republiki Federalnej.

– Jeszcze nigdy w historii bogate kraje Unii nie otworzyły swojego rynku pracy i systemu opieki socjalnej dla mieszkańców tak biednych państw. Nawet w okresie dobrej koniunktury to byłoby duże wyzwanie, a co dopiero w czasach kryzysu – przyznaje „Rz" Philip Whyte z Center for European Reform (CER) w Londynie.

Polska swój rynek pracy otworzyła dla Rumunów i Bułgarów już siedem lat temu i nie wywołało to znaczącego wzrostu imigracji. Jednak system opieki socjalnej jest w naszym kraju o wiele mniej hojny niż na Zachodzie. Mieszkańcy Bałkanów woleli poczekać na prawdziwe eldorado.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017