Brytyjska histeria

Londyn chce łamać unijne traktaty ze strachu przed zagranicznymi pracownikami.

Aktualizacja: 18.12.2013 07:48 Publikacja: 18.12.2013 04:00

Premier David Cameron rozpoczął antyimigrancką krucjatę przemówieniem w Ipswich 25 marca

Premier David Cameron rozpoczął antyimigrancką krucjatę przemówieniem w Ipswich 25 marca

Foto: afp/POOL

– Debata w Wielkiej Brytanii przybrała nieproporcjonalne rozmiary. Reakcje są histeryczne – powiedział Laszlo Andor, unijny komisarz ds. pracy i polityki społecznej, na spotkaniu z grupą dziennikarzy w Brukseli. Zareagował w ten sposób na pomysły brytyjskiego rządu zmierzające do ograniczenia napływu zagranicznych pracowników na Wyspy.

Według nieoficjalnego dokumentu rządowego, o którym napisał ostatnio Sunday Times, minister spraw wewnętrznych Theresa May rozważa wprowadzenie limitu 75 tysięcy dla wszystkich.

Bruksela jednak kategorycznie odrzuca taki pomysł. Po pierwsze jest on nierealny. – Jak to robić? Będzie stał kontroler w porcie w Dover i liczył schodzących z promu? – zastanawia się komisarz Andor.

Po drugie niezgodny z unijnymi traktatami. – Można sobie stawiać dowolne cele ilościowe na poziomie politycznym i oceniać je po fakcie. Ale ich wdrażanie będzie niezgodne z unijnym prawem – uważa komisarz.

W atmosferze narzekań na Polaków, którzy rzekomo nadwyrężają lokalny system zabezpieczenia społecznego, rząd Davida Camerona próbuje zniechęcić kolejnych przyjezdnych.

Od 1 stycznia 2014 roku zniesione zostaną restrykcje w przypływu pracowników bułgarskich i rumuńskich – traktaty akcesyjne z tymi krajami przewidywały maksymalny 7-letni okres przejściowy od momentu wejścia do UE 1 stycznia 2007 roku. Właśnie zbliża się on do końca i Londyn boi się napływu porównywalnego z rzekomym milionem (oficjalnie pół miliona) Polaków, którzy pracują w Wielkiej Brytanii.

Według Komisji Europejskiej obawy są przesadzone, bo na Wyspy przyjedzie maksimum 30–40 tys. Bułgarów i Rumunów. Sytuacja jest zupełnie inna niż w przypadku Polaków i to z wielu powodów.

Po pierwsze, gdy w 2004 roku Wielka Brytania otworzyła swój rynek pracy, towarzyszyły jej tylko Irlandia i Szwecja. A teraz otwarty będzie rynek wszystkich państw UE.

Po drugie sama Wielka Brytania, z pomocą Irlandii i niewielkim udziałem Szwecji, musiała wziąć na siebie imigrantów zarobkowych z aż 8 państw UE, w tym z 40-milionowej Polski. Teraz zaś mówimy tylko o dwóch krajach i to mniejszych.

Wreszcie w czasach największej migracji zarobkowej w Wielkiej Brytanii panowała koniunktura, gdy tymczasem teraz kraj ten próbuje wyjść z recesji. KE przewiduje, że więcej Bułgarów i Rumunów wyjedzie do bliższych im geograficznie i kulturowo krajów południa Europy.

Wielka Brytania nie jest jedynym krajem, który skarży się na imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej. Ale tylko Londyn proponuje zmiany prawne i kwestionuje fundamentalną w UE swobodę przepływu pracowników. – Na takie próby odpowiadamy kategorycznie „nie" – zapewnia unijny komisarz.

Jak powiedział „Rz", zdaje sobie sprawę, że napływ znaczącej grupy pracowników do małej społeczności lokalnej może powodować napięcia, jak również być czasem nadmiernym ciężarem dla nieprzygotowanej do tego służby zdrowia czy rynku mieszkaniowego. – Wtedy rolą państwa jest pomoc finansowa dla takich społeczności. Mogą też wnioskować o środki z Europejskiego Funduszu Społecznego – uważa Laszlo Andor.

Według niego państwo powinno w takiej sytuacji pomagać, bo w całości korzysta z napływu zagranicznych pracowników. Zwiększa się produkt krajowy brutto, więcej też płacą oni składek do systemu zabezpieczenia społecznego, niż pobierają zasiłków. Dlatego, argumentuje, próba zablokowania tej swobody byłaby w przypadku Wielkiej Brytanii strzałem do własnej bramki.

Prawdopodobnie zresztą sam David Cameron uważa, że musi krytykować imigrantów  – na potrzeby krajowej opinii publicznej – ale nierozsądne byłoby wyrzucenie ich z Wielkiej Brytanii. Na najbliższym szczycie UE 19–20 grudnia, który będzie ostatnią w tym roku okazją do poważnej dyskusji politycznej, brytyjska delegacja nie proponuje tego tematu.

– Nie mamy żadnych sygnałów, że Cameron chce o tym rozmawiać. Zresztą jestem przekonany, że jakby tylko spróbował, to natychmiast spotkałby się ze zdecydowaną ripostą Grupy Wyszehradzkiej. I to popartej przez wiele innych krajów – mówi nam nieoficjalnie wysoki rangą unijny dyplomata.

– Debata w Wielkiej Brytanii przybrała nieproporcjonalne rozmiary. Reakcje są histeryczne – powiedział Laszlo Andor, unijny komisarz ds. pracy i polityki społecznej, na spotkaniu z grupą dziennikarzy w Brukseli. Zareagował w ten sposób na pomysły brytyjskiego rządu zmierzające do ograniczenia napływu zagranicznych pracowników na Wyspy.

Według nieoficjalnego dokumentu rządowego, o którym napisał ostatnio Sunday Times, minister spraw wewnętrznych Theresa May rozważa wprowadzenie limitu 75 tysięcy dla wszystkich.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017