Proreformatorska koalicja się rozpadła. To nie wróży dobrze Ukrainie. Zgodnie z przewidywaniami premierem zostanie Arsenij Jaceniuk, lider największej partii dotychczasowej opozycji, Batkiwszczyny. Jednak do ekipy rządowej nie wszedł żaden przedstawiciel UDAR-u, drugiego co do wielkości proeuropejskiego ugrupowania parlamentarnego. Lider tej partii Witalij Kliczko nie uzyskał zgody Batkiwszczyny na to, by być jedynym kandydatem obozu demokratycznego w wyborach prezydenckich 25 maja.
Skład nowego rządu, po wielu godzinach trudnych negocjacji, ogłoszono na kijowskim placu Niepodległości późnym wieczorem.
Na wspólną kandydaturę Kliczki w szczególności nie zgodziła się Batkiwszczyna, której liderka Julia Tymoszenko niemal na pewno będzie też walczyła o prezydenturę. Konflikt w gronie opozycji jest tak duży, że nawet nie jest pewne, czy w czwartkowym głosowaniu w Radzie Najwyższej deputowani UDAR-u poprą nowy rząd. Co prawda wotum zaufania ma on zagwarantowany dzięki poparciu Partii Regionów, do niedawna ugrupowania Wiktora Janukowycza. Jednak przegłosowanie niepopularnych ustaw będzie już o wiele bardziej problematyczne.
– Nie chciał wziąć odpowiedzialności za trudne decyzje, jakie czekają ten rząd, i stracić na popularności – mówi o decyzji Kliczki „Rz" Rusłan Koszuliński, zastępca szefa nacjonalistycznej partii Swoboda.
Tymczasem od tego, co zrobi nowa ekipa w nadchodzących tygodniach, zależy kształt Ukrainy, a być może nawet przetrwanie kraju. – Mamy dwa podstawowe zadania: powstrzymać secesję wschodnich i południowych regionów kraju oraz zapobiec rozpadowi gospodarki – uważa Łesia Orobets z Batkiwszczyny.