Prezydent Francois Hollande może zapomnieć na chwilę o swych tragicznych notowaniach, fatalnej kondycji gospodarki i politycznym trzęsieniu ziemi, jakie zafundowała Francji Marine Le Pen i jej ksenofobiczny i rasistowski Front Narodowy. Przez dwa dni Francja staje się centrum wydarzeń europejskich. Wczoraj wieczorem w Paryżu prezydent Francji czekał z kolacją na Władimira Putina oraz z osobną na Baracka Obamę. W stolicy Francji gościł także królową Elżbietę II.
Po obu stronach stołu
Dzisiaj rano na zamku w Benouville w Normandii prezydent Hollande zasiądzie u szczytu stołu w kształcie litery U. Po prawej jego stronie przewidziano miejsce dla królowej Elżbiety II, po lewej dla duńskiej królowej Małgorzaty II. Za stołem zasiądzie w sumie 18 szefów państw i rządów, w tym sześć koronowanych głów. Będą Bronisław Komorowski, Barack Obama, Władimir Putin, Angela Merkel czy David Cameron.
W ten sposób rozpoczną się uroczystości 70-lecia lądowania aliantów na plażach Normandii. Nosiła kryptonim „Overlord" i była największą operacją desantową w historii wojskowości. Była też początkiem końca III Rzeszy.
Putin i Obama zajmą miejsca po przeciwległej stronie stołu. Chodzi o to, aby uniknąć bezpośredniego spotkania obu przywódców. Zwłaszcza w chwili, gdy Obama groził Putinowi w Warszawie „wielkimi kosztami gospodarczymi", jeżeli nie zmieni swojej polityki wobec Ukrainy, a władca Kremla w wywiadzie dla francuskiej telewizji oskarżył USA o prowadzenie najbardziej agresywnej i najbardziej bezwzględnej polityki na świecie. Domagał się także od USA dowodów obecności rosyjskich sił czy instruktorów na terenie Ukrainy, zaprzeczając, jakoby tam byli. Przy okazji przypomniał o prezentacji sekretarza stanu Colina Powella na temat broni masowej zagłady w Iraku.
Tego rodzaju posłanie w przeddzień pierwszej wizyty na Zachodzie po aneksji Krymu jest proste: Moskwa jest mocarstwem światowym, a nie, jak to sformułował niedawno Barack Obama, mocarstwem regionalnym, które grozi sąsiadom w wyniku słabości, a nie siły.