Zamach przeprowadzony podczas narady sztabu syryjskiej organizacji zbrojnej Ahrar asz Szam (Wolni Ludzie Lewantu) pozbawił ją prawie całego kierownictwa. Nie wiadomo, jak zamachowiec samobójca przedostał się do głównego sztabu organizacji w mieście Ram Hamdan, jednak moment detonacji wybrał perfekcyjnie.
Zginęło 28 osób, czyli wszyscy najwyżsi rangą przywódcy, wśród nich Hassan Abbud, kierujący biurem politycznym sojuszu 11 organizacji islamistycznych znanego jako Front Islamski. Według świadków eksplozja materiału wybuchowego mogła być połączona z zastosowaniem jakiejś substancji trującej, bowiem wiele ofiar zmarło mimo braku widocznych obrażeń.
Do zamachu doszło w czasie, gdy syryjskie ugrupowania zbrojne rozważają zawiązanie szerokiego sojuszu w celu przeciwstawienia się dominacji islamistów z Państwa Islamskiego. Nie wydaje się jednak prawdopodobne, by do takiego aliansu chciał przystępować Ahrar asz Szam albo jedna z jej siostrzanych organizacji należących do Frontu Islamskiego.
Przywódcy Ahrar asz Szam to równie zadeklarowani islamiści co szefowie IS, różnią ich głównie poglądy na metody prowadzenia walki i przekonanie o tym, która z organizacji jest w stanie skuteczniej zbudować idealne państwo islamskie. Wątpliwe, czy chcieliby pójść na współpracę np. z popieraną przez Zachód Wolną Armią Syryjską.
O zorganizowanie ataku oskarżeni zostali przywódcy Państwa Islamskiego, choć oficjalnie organizacja nie przyznała się do tego. Wiadomo jednak, że działający jeszcze jako ISIS islamiści, którzy zerwali współpracę z nie dość ich zdaniem radykalną Al-Kaidą, od początku roku prowadzili wojnę na dwóch frontach. Z jednej strony walczyli z siłami rządowymi, z drugiej zaś usiłowali zepchnąć na margines konkurencyjne organizacje islamistyczne. Ich największą ofiarą okazał się wpływowy wcześniej Front an Nusra, który wskutek przegranych walk i przejścia wielu bojowników na stronę ISIS, traci wpływy w północno-wschodniej Syrii.