Jak ocenia OSW, rozpoczęte 19 września i mające trwać do 25 września ćwiczenia „Wschód-2014" to kontynuacja przeprowadzonego w Dalekowschodnim Okręgu Wojskowym 11–18 września największego w ostatnich latach tzw. niezapowiedzianego sprawdzianu gotowości bojowej.

Według oficjalnych danych, które przytacza Ośrodek, w ćwiczeniach bierze udział 155 tys. żołnierzy (w tym 6,5 tys. rezerwistów), ok. 8 tys. jednostek uzbrojenia i sprzętu wojskowego (w tym 1,5 tys. czołgów i 4 tys. bojowych wozów opancerzonych - wymienia OSW. I dodaje, że w ćwiczeniach wykorzystywanych jest również 450 wozów bojowych, 632 samoloty i śmigłowce oraz 84 okręty i jednostki pomocnicze. Ćwiczenia odbywają się na 14 poligonach lądowych i morskich na Dalekim Wschodzie Rosji (w tym na Czukotce, Kamczatce, Kurylach, Sachalinie i w Arktyce), a uczestniczy w nich - zdaniem Ośrodka Studiów Wschodnich - większość jednostek wszystkich rodzajów wojsk.

W ocenie OSW, trwające ćwiczenia, w porównaniu z różnymi aktywnościami armii rosyjskiej prowadzonymi cyklicznie od lutego 2013 roku, wyróżniają się "długotrwałością oraz wielkością zaangażowanych sił i środków, pozwalających postawić je w jednym rzędzie z największymi ćwiczeniami armii sowieckiej".

Celem "obserwowanej demonstracji siły Rosji" - w ocenie OSW - może być wywarcie presji na Zachód, by wymusić na nim dalsze ustępstwa w kwestii Ukrainy. Ćwiczenia mają też potwierdzić "supermocarstwową pozycję Federacji Rosyjskiej". Zdaniem Ośrodka Studiów wschodnich, konsekwencje obserwowanych przygotowań do wojny w Rosji mogą być jednak daleko poważniejsze.

OSW stawia pytanie: "Czy rozkręcona przez Kreml spirala militaryzacji osiągnęła już punkt, od którego nie ma odwrotu". I dodaje: "Jedynym wyjściem w takiej sytuacji byłoby w najlepszym przypadku osiągnięcie – za pomocą permanentnej demonstracji i (tak jak dotychczas) ograniczonego użycia siły – spektakularnego sukcesu na miarę zwasalizowania przez Rosję całej Ukrainy, w najgorszym zaś rozpętanie przez Moskwę wojny na zdecydowanie większą skalę niż działania obserwowane w 2008 roku w Gruzji i obecnie na Ukrainie".