Eksperci Funduszu mają się zjawić w Kijowie 8 stycznia. Obiecują, że będą pracować „z jak największym zaangażowaniem". Czas jest rzeczywiście bardzo ważny.
– Przechodzimy przez wielki kryzys finansowy – przyznała tuż przed Nowym Rokiem prezes ukraińskiego banku centralnego Walerija Gontariewa. – System bankowy nie działa, a kurs hrywny odpowiada jej realnej wartości – dodała. Ukraińska waluta straciła w minionym roku 48 proc. wartości, najwięcej ze wszystkich znaczących walut świata.
Wysłannicy Funduszu mają zdecydować, czy jednocześnie przekazać władzom w Kijowie trzy transze wartego łącznie 17 mld USD pakietu pomocowego – dwie zaległe z ubiegłego roku i jedną, która miała zostać uruchomiona na początku tego roku. Podstawą ich decyzji będzie uchwalony na 2015 r. budżet państwa. Premier Arsenij Jaceniuk przekonuje, że to ustawa zawierająca radykalne reformy, w tym odebranie wielu przywilejów podatkowych oligarchom. Jednak część ekspertów wskazuje, że rząd utrzymał na niezmienionym poziomie zabezpieczenia socjalne, aby zachować poparcie społeczne. Dodatkowe wydatki, w tym na obronę (budżet MON ma wynieść aż 5,2 proc. PKB), mają zostać sfinansowane przez podwojenie ceł na inne niż pierwszej potrzeby towary średnio do 10 proc. Nie wiadomo, czy jest to zgodne z zobowiązaniami podjętymi przez Kijów w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Decyzja dla MFW jest tym trudniejsza, że znaczna część środków przekazanych Ukrainie wcale nie jest przeznaczona na modernizację kraju, tylko ostatecznie trafia na rachunek Gazpromu w ramach rozliczeń za gaz. W ub.r. bank centralny przeznaczył na ten cel aż 8,6 mld USD, bo w ramach kary za rewolucję na Majdanie Kreml radykalnie zwiększył stawki za dostarczane paliwo. W rezultacie rezerwy walutowe kraju spadły do bardzo niebezpiecznego poziomu.
– Przeżyliśmy najgorszy rok od końca drugiej wojny światowej, ale i w nowym roku nie będzie lekko – ostrzegł w przesłaniu telewizyjnym prezydent Petro Poroszenko.