Najwyraźniej miarka się przebrała. W sylwestra, który rzymianie świętują gremialnie na ulicach i placach, a po północy roztrąbionymi samochodami i skuterami krążą po mieście, z mających kierować tym ruchem 905 policjantów miejskich aż 767 nie stawiło się w pracy. Trzy czwarte przedstawiło zaświadczenia lekarskie, reszta zgłosiła chorobę członka rodziny albo oddała krew, za co przysługuje dzień wolny.
Nagłośniony przez media skandal oburzył całą Italię. Burmistrz Rzymu zapowiedział, że się dobierze oszustom do skóry, ale związek zawodowy policjantów miejskich też się oburzył i w odwecie za „niecne podejrzenia" zagroził strajkiem. I to 11 stycznia, gdy w Rzymie odbędą się derby AS Roma – Lazio, czyli mecz najwyższego ryzyka, bo niemal zawsze z tej okazji dochodzi do zadym i płoną samochody.
W ostrych komentarzach polityków i mediów padają słowa o totalnym rozbestwieniu pracowników budżetówki. Zwłaszcza że na chorobowe poszło w sylwestra aż 200 śmieciarzy w Neapolu, więc odpady zalegają do dziś, a na dodatek co trzeci motorniczy rzymskiego metra, co wraz z nieobecnością policji spowodowało chaos i tłok na stacjach ku radości kieszonkowców. Co więcej, nie udało się 1 stycznia sprowadzić do pracy personelu w Pompejach i 30 autobusów z turystami odjechało z kwitkiem.
W mediach pojawiają się jeżące włos na głowie statystyki. W budżetówce pracownicy chorują o 33 proc. częściej i dłużej niż w sektorze prywatnym. Z różnych powodów, głównie choroby, ale też zebrań związkowych, przypadków losowych, urlopów okolicznościowych, w ubiegłym roku w administracji publicznej przepadło w ten sposób 30 milionów dniówek. Prym wiodą policjanci: nie licząc urlopów, statystyczny stróż porządku był nieobecny w pracy przez 32 dni, ministrowie i urzędnicy Rady Ministrów – 28 dni, pracownicy urzędów i agencji podatkowych – 24 dni, służba zdrowia – 23 dni. Najczęściej choroby dopadają Włochów w poniedziałek i piątek.
Kiedy we wtorek przypada święto, jak w tym roku Trzech Króli, można śmiało mówić o pomorze wśród pracowników administracji. By złożyć podanie o potrzebny mi dokument, stałem w kolejce dwie i pół godziny. Połowa okienek w urzędzie podatkowym była nieobsadzona. Jak mi wyjaśnił portier, „koledzy chorują".