Reklama

Jeb Bush czy Hillary Clinton

Coraz bardziej jest prawdopodobne, że kolejny prezydent będzie nosił dobrze już znane Amerykanom nazwisko.

Aktualizacja: 22.02.2015 20:44 Publikacja: 22.02.2015 20:31

Jeb Bush

Jeb Bush

Foto: AFP

O prezydenckich ambicjach żony byłego prezydenta Hillary Clinton wiemy nie od dziś. Jeb Bush, brat jednego i syn drugiego z byłych prezydentów, choć zaliczany do pretendentów, dopiero w tym roku zdecydował się na pierwszą poważniejszą przymiarkę do Białego Domu. Od grudnia ubiegłego roku były gubernator Florydy „bada możliwość" wzięcia udziału w wyścigu o prezydenturę.

Jeb Bush bardzo cicho przygotowywał się do zgłoszenia swojej kandydatury. Jeszcze kilka miesięcy temu media prawie w ogóle o nim nie wspominały.

Gej ma pomóc

Dużo głośniej było o gubernatorze z New Jersey Chrisie Christiem, kongresmanie Randzie Paulu czy senatorze Marco Rubio. Budował jednak zaplecze zarówno polityczne, jak i finansowe do poprowadzenia kampanii.

W ubiegłym tygodniu Jeb Bush zatrudnił w roli doradcy Tima Millera, jednego z czołowych ekspertów Partii Republikańskiej w sprawach komunikacji społecznej. Miller, który jest zdeklarowanym gejem, ma w powołanym przez Busha Komitecie Akcji Politycznej „Right to Rise" pracować nad konstrukcją ataków politycznych zarówno na demokratów, jak i na kontrkandydatów do republikańskiej nominacji. Jego osoba pozwoli też na złagodzenie wizerunku Busha w oczach umiarkowanego elektoratu po bardzo ostrej krytyce dopuszczalności małżeństw osób tej samej płci.

Przed obojgiem kandydatów stoi poważne wyzwanie, jakim jest konieczność uporania się z przeszłością i zbiorową pamięcią Amerykanów dotyczącą poprzednich prezydentur.

Reklama
Reklama

Kłopotliwa pamięć

Bill Clinton był 42. gospodarzem Białego Domu. Hillary przez osiem lat pełniła funkcję pierwszej damy. Nie ograniczała się jedynie do spraw reprezentacyjnych, angażując się m.in w nieudaną próbę wprowadzenia powszechnego systemu ubezpieczeń medycznych. Prezydentura Billa Clintona jest dobrze wspominana przez Amerykanów przede wszystkim jako okres prosperity. Także afera obyczajowa prezydenta z Moniką Lewinsky raczej przysporzyła sympatii Hillary.

George H.W. Bush (ojciec) był 41. prezydentem USA. Jego syn George W. – 43. Jeb Bush może zostać 45. gospodarzem Białego Domu w historii USA. Nie będzie to łatwe, bo o ile Hillary Clinton powinna stosunkowo szybko otrzymać nominację swojej partii, o tyle były gubernator Florydy swoją będzie musiał wywalczyć, pokonując kilku silnych konkurentów.

Na razie w ostatnim sondażu w Iowa (jednym z pierwszych stanów, w których tradycyjnie przeprowadza się prawybory) Bush ma zaledwie 10 proc. poparcia, tyle samo co libertarianin Rand Paul i dużo mniej od lidera, gubernatora Wisconsin Scotta Walkera (24 proc.).

Jeb też będzie musiał sobie poradzić ze spuścizną po swoim ojcu i bracie. Zdaje sobie z tego sprawę. Już teraz stara się pokazać Amerykanom, że nie jest klonem.

Największym problemem jest decyzja z 2003 roku George'a W. o inwazji na Irak. Amerykanie pamiętają, że brat obecnego pretendenta rozpoczął także wojnę w Afganistanie i odchodził z Białego Domu u progu głębokiego kryzysu jako jeden z najbardziej niepopularnych prezydentów historii. Także jego ojciec nie jest wspominany najlepiej, bo koniec jego kadencji przypadł na czas recesji. Obaj przegrywali wizerunkowo z młodymi i energicznymi kandydatami demokratów Barackiem Obamą i Billem Clintonem.

Błędy w Iraku

„Kocham mojego ojca i brata. Podziwiam ich służbę dla kraju i trudne decyzje, jakie musieli podejmować. Ale jestem człowiekiem samodzielnym. Moje poglądy kształtuje moje własne myślenie i moje własne doświadczenia" – mówił niedawno w Chicago. Podczas sesji pytań i odpowiedzi od razu przyznał, że „w Iraku bez wątpienia popełniono błędy", dystansując się nieco od decyzji podjętej przez jego brata. Jednocześnie Jeb ostro krytykuje politykę zagraniczną obecnego prezydenta, atakując go za bierność i brak aktywnego zaangażowania.

Reklama
Reklama

Według amerykańskich mediów rodzina Jeba Busha będzie więc w kampanii zarówno jego atutem, jak i czynnikiem osłabiającym.

Nazwisko z pewnością pomoże mu w finansowaniu kampanii. Bushów zawsze wspierał wielki biznes. Tylko w minionym tygodniu podczas dwóch spotkań w Nowym Jorku Jebowi udało się zebrać na kampanię około 4 milionów dolarów.

Bush ma też własne osiągnięcia: dwie kadencje w roli gubernatora Florydy (1999–2007), jednego z największych stanów USA, decydującego często o ostatecznym wyniku prezydenckich wyborów. Przeszedł do historii stanu, przeprowadzając kilka projektów chroniących unikalne środowisko Florydy i przeprowadzając reformę systemu edukacji.

Tony Fratto, były sekretarz prasowy George'a W. Busha, przyznaje, że o ile ludzie będą zainteresowani przeszłością, o tyle zarówno Hillary Clinton, jak i Jeb Bush nauczyli się radzić sobie z tym problemem i niewygodnymi pytaniami.

Pieniądze Clintonów

Hillary będzie musiała jednak tłumaczyć się z lat, kiedy pełniła funkcję sekretarza stanu w administracji Baracka Obamy.

Jednym z głównym powodów jest Fundacja Clintonów, która jest finansowana częściowo ze źródeł zagranicznych. Pieniądze pochodzą zarówno od rządów obcych krajów, jak i od bogatych nie-Amerykanów. Co prawda prawo tego nie zabrania, ale sprawa na pewno będzie podnoszona przez republikanów podczas kampanii.

Reklama
Reklama

Według „Wall Street Journal" i „Washington Post" fundacji w ciągu minionych dwóch i pół roku udało się zebrać około 2 miliardów dolarów. Część funduszy pochodziła z  takich krajów, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska, Oman, Australia, Niemcy i Kanada. „WSJ" ustalił także, że w czasie pełnienia przez Hillary funkcji sekretarza stanu co najmniej 60 spółek, które lobbowały w Departamencie Stanu w różnych sprawach, przekazało Fundacji Clintonów ponad 26 milionów dolarów. Ujawnione fakty skłoniły nawet „New York Times" do rozpoczęcia kampanii na rzecz wprowadzania zakazu zagranicznych dotacji, które mogą być użyte w celach politycznych.

W końcowym efekcie będzie się liczyć bieżący program, osobista charyzma kandydatów i ogromne pieniądze zgromadzone na kampanię. – Wybory toczą się wokół przyszłości, a nie teraźniejszości czy przeszłości. Wyborcy będą w stanie patrzeć dalej. Są bardziej zainteresowani, kto będzie lepszym prezydentem, niż przeszłością – przypomina Terry Shumaker, jeden z prominentnych członków Partii Demokratycznej.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1265
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1263
Świat
Siarhiej Cichanouski: Nie złamali mnie w więzieniu, będę walczył do końca
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1262
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1261
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama