Czy po wyborach w Wilnie zaczną znikać polskie szkoły

Zmiana władzy w litewskiej stolicy może być niekorzystna dla polskiej mniejszości. Żeby do tego nie dopuścić, polska partia zapewne poprze obecnego mera Arturasa Zuokasa.

Publikacja: 07.03.2015 07:00

Bazylika archikatedralna św. Stanisława Biskupa i św. Władysława w Wilnie

Bazylika archikatedralna św. Stanisława Biskupa i św. Władysława w Wilnie

Foto: Wikipedia

Pierwsza tura odbyła się w poprzednią niedzielę, najlepiej wypadł w niej polityk Ruchu Liberalnego Remigijus Šimašius (34 proc.). Zuokas miał do niego dużą stratę (18 proc.). Jeśli chce pozostać na stanowisku, to musi skłonić do głosowania na siebie w drugiej turze, która odbędzie się w przyszłą niedzielę, mniejszości narodowe. Kluczowe jest poparcie Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL), której lider Waldemar Tomaszewski, zajął w pierwszej turze trzecie miejsce, zdobywając 17 proc. głosów.

AWPL współrządziła w ostatnich latach litewską stolicą, jeden z zastępców Zuokasa to przedstawiciel polskiej partii. - Zuokas to partner Tomaszewskiego od dawna. I mówi, że dobrze mu się współpracuje. Polacy mu nie przeszkadzali, skupiali się na oświacie i kulturze – podkreśla w rozmowie z „Rz" Jacek Komar, polski analityk z Wilna.

Na urodzinach u Tomaszewskiego

Zarząd AWPL ustalił w czwartek, że to oddział miejski tej partii w najbliższych dniach zadecyduje, kogo poprzeć w drugiej turze. - Domyślam się, że poparcie dostanie Zuokas – mówi nam jeden z polskich działaczy z Wilna.

Nie chodzi tylko o dotychczasową współpracę. - Bo jeżeli wygra Šimašius, to wraz z nową koalicją w radzie miasta podejmie decyzję, która uderzy w polską mniejszość. Dojdzie do reorganizacji szkolnictwa, a to oznacza likwidację co najmniej jednej ważnej dla polskiej mniejszości szkoły – dodaje mój rozmówca.

Zuokasowi tak zależy na poparciu AWPL, że zdecydował się pojawić niedawno na obchodach 50. urodzin Tomaszewskiego. Był jedynym liderem litewskich partii. Inni uważają Tomaszewskiego za największe zło na scenie politycznej w kraju, wytykają mu między innymi współpracę z miejscowymi Rosjanami, wspierającymi politykę Putina.

Zagrożona szkoła nr 5

Najbardziej zagrożona jest zasłużona dla polskiej mniejszości szkoła średnia nr 5 im. Lelewela w dzielnicy Antokol. Mieści się w pobliżu polskiej ambasady, a co ważniejsze - koło szkoły litewskiej, która pęka w szwach, w przeciwieństwie do szkoły im. Lelewela, w której jest mniej dzieci niż miejsc. Program reorganizacji, czyli likwidacji polskiej szkoły na Antokolu jest gotowy, czeka tylko na podpis. Šimašius go zapewne złoży.

- Zuokas mówi , że to sprawa polityczna i znajdzie sposób, by przetrwała. Tak naprawdę nikt nie wie, co z tym zrobić, bo nawet niektórzy dyrektorzy polskich szkół przyznają, że uczniów jest za mało. Po likwidacji szkoły Lelewela Polacy musieliby daleko dowozić dzieci do innej polskiej, część z nich wysłałaby dzieci do bliższej położonej litewskiej i podniósłby się krzyk o wynaradawianiu Polaków – mówi Jacek Komar.

Nie jest pewne, czy na likwidacji szkoły Lelewela by się skończyło. Zagrożone są niektóre polskie przedszkola, a szkoła im. Syrokomli może nie uzyskać statusu gimnazjum i nauka w niej może się ograniczyć do klas podstawówki.

Šimašius w kampanii wyborczej przedstawia się co prawda jako zwolennik ułatwiania życia Polakom, opowiada się za mszą w języku polskim w wileńskiej katedrze, a nawet wspomina, że może sobie wyobrazić polskie nazewnictwo ulic w stolicy.

Jednak wielu Polaków nie ufa mu, bo jest kolegą partyjnym Gintarasa Steponavičiusa, który kilka lat temu jako minister edukacji odpowiadał za niekorzystną dla mniejszości ustawą oświaty.

- Wierzymy w czyny, a nie słowne deklaracje – odpowiedział w polskim Radiu Znad Wilii Tomaszewski, pytany dwa dni temu o propolskie zapowiedzi Šimašiusa.

Polskie nazewnictwo ulic jest zresztą i tak niemożliwe do wprowadzenia w Wilnie. Musiałoby być zgodne z ustawą o mniejszościach. Jej projekt utknął w szufladach sejmowych, ale przewidywał nazewnictwo w języku mniejszości obok litewskiego w regionach, gdzie mniejszość stanowi co najmniej 25 proc. ludności. W Wilnie Polaków jest zaś około 18 proc. (w sumie mniejszości w stolicy to ponad 40 proc. mieszkańców).

Msza w katedrze

Obietnicą wprowadzenia niedzielnej mszy po polsku w wileńskiej katedrze Šimašius raczej nie pozyska wielu polskich wyborców.

- To dla Polaków kwestia niejednoznaczna, polskie organizacje wcale się o nią nie starają. Bo po odzyskaniu niepodległości przez Litwę status „polskiej katedry" uzyskał kościół Św. Ducha na Starym Mieście. Są tam tylko msze po polsku, kościół stał się swoistą przeciwwagą dla litewskiej katedry, ukształtowała się tradycja. Nie byłoby najlepiej, gdyby teraz litewska msza miała się pojawić w kościele Św. Ducha, a polska w katedrze. Ta druga mogłaby wywołać niepotrzebne tarcia między Polakami a Litwinami – mówi „Rz" wspomniany działacz polskiej mniejszości.

Między liberałami

Co ciekawe walka o stanowisko mera toczy się między politykami partii mającymi liberalizm w nazwie. Zuokas stoi na czele Związku Wolności. Tradycyjnie zawiera jednak koalicję z partiami centrolewicowymi i populistycznymi, a Ruch Liberalny, do którego należy Šimašius, z konserwatywnymi i narodowymi.

Po raz pierwszy merów na Litwie wybiera się bezpośrednio. Może to oznaczać, że w niektórych miastach, także w Wilnie, większość w radzie miasta będzie utrudniała pracę merowi. Ruch Liberalny wraz z konserwatystami ma 23 radnych (na 50). Partia Zuokasa wraz z AWPL mają 16 radnych. Zadecydują więc głos mniejszych partii.

- W drugiej turze szanse Šimašiusa i Zuokasa są równe. Zukas może liczyć nie tylko na mniejszości, ale i na litewski elektorat lewicowy i populistyczny. Jeżeli będzie wysoka frekwencja, to wygra raczej ten pierwszy – przewiduje Jacek Komar.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1184
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1183
Świat
Trump podarował Putinowi czas potrzebny na froncie
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181