Netanjahu będzie twardy

Wybory do Knesetu zadecydują o dalszych losach procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie.

Publikacja: 08.03.2015 20:03

Plakatami wyborczymi z wizerunkiem premiera Beniamina Netanjahu oblepiony jest cały Izrael

Plakatami wyborczymi z wizerunkiem premiera Beniamina Netanjahu oblepiony jest cały Izrael

Foto: AFP

„Izrael chce zmiany" – pod takim hasłem demonstrowało w Tel Awiwie ok. 50 tys. przeciwników premiera Beniamina Netanjahu. Zmiana miałaby dotyczyć zarówno perspektyw pokojowego rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego, jak i kursu polityki gospodarczej i poprawy warunków życia.

Netanjahu ma nadzieję, że w najbliższą niedzielę uda mu się wygrać kolejne wybory parlamentarne i utworzyć nowy rząd. Jest to trudne, lecz nie niemożliwe. Kierowany przez Netanjahu Likud może liczyć na 23–24 miejsca w 120-osobowym Knesecie. Razem z naturalnymi sojusznikami z prawej strony sceny politycznej może mu się udać uzyskać większość. Na razie jednak Likud i Blok Syjonistyczny, czyli sojusz Partii Pracy Icchaka Herzoga oraz ugrupowania Cipi Livni, idą w sondażach łeb w łeb. Nikt w Izraelu nie kusi się więc o prognozy wyborcze. – Jest to w gruncie rzeczy referendum w sprawie przywództwa Beniamina Netanjahu – przekonuje „Rz" Icchak Klein z Kahelet Policy Center. Wszystko sprowadza się do jednego pytania: czy przywódca Likudu może stanąć na czele rządu po raz czwarty. Byłby to precedens w historii Izraela.

Notowań Netanjahu nie poprawiła spektakularna próba skierowania kampanii wyborczej na sprawę zagrożenia egzystencji państwa żydowskiego ze strony Iranu.

Był to jedyny temat kontrowersyjnego wystąpienia premiera w Kongresie USA, nieuzgodnionego z Białym Domem. O konflikcie z Palestyńczykami czy powrocie z nimi do stołu negocjacyjnego nie padło z jego ust praktycznie ani jedno słowo. – Wykazując troskę o bezpieczeństwo Izraela, Netanjahu mógł się zająć konfliktem izraelsko-palestyńskim, znacznie bliższym myśleniu obywateli państwa żydowskiego – zwraca uwagę „Rz" Hugh Lovatt z European Council on Foreign Relations.

A to najbardziej interesuje administrację Baracka Obamy, która od lat dokłada starań, aby wznowić proces pokojowego rozwiązania konfliktu. Niemal rok temu sekretarz stanu John Kerry zmuszony był przyznać się do porażki swej misji mediacyjnej. Napisany w Waszyngtonie projekt traktatu pokojowego był już prawie gotowy. Wszystko rozbiło się o status Jerozolimy oraz prawo powrotu uchodźców palestyńskich na tereny obecnego Izraela.

Potem miała miejsce interwencja Izraela w Gazie i rozpad obecnego rządu koalicyjnego Netanjahu. Przez cały ten czas rząd Netanjahu wspierał osadnictwo żydowskie na okupowanych od 1967 roku ziemiach Zachodniego Brzegu, administrowanych przez władze Autonomii Palestyńskiej. Jest to zresztą tradycyjna linia polityczna Likudu. Palestyńczycy odpowiedzieli skoncentrowaną akcją dyplomatyczną, przystępując do wielu organizacji międzynarodowych, w tym do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. W początkach kwietnia zamierzają tam złożyć pozew, oskarżając Izrael o zbrodnie wojenne w czasie inwazji na strefę Gazy, która spowodowała śmierć co najmniej 2200 osób (dwie trzecie było cywilami). W odpowiedzi Izrael wstrzymał przekazywanie Autonomii Palestyńskiej wpływów z ceł i innych opłat, w sumie ponad 120 mln dol. miesięcznie.

Rozpoczęcie w takich warunkach negocjacji pokojowych po wyborach do Knesetu będzie niezwykle trudne. Mahmud Abbas, prezydent Autonomii Palestyńskiej, zaproponował już jednak wznowienie negocjacji.

Icchak Herzog zapowiada, że jest gotów do rozmów i jako premier ograniczy program żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu.

Równocześnie dziennik „Yedioth Ahronoth" twierdzi, że zdobył raport z negocjacji w 2013 roku w czasie drugiej kadencji premiera Netanjahu. Wynikać ma z niego, że premier był skłonny do szeregu ustępstw. Kancelaria premiera ostro zaprotestowała. „W żadnym stadium rozmów premier Netanjahu nie wyrażał zgody na wycofanie się do granic z 1967 roku, podział Jerozolimy czy też na prawo powrotu Palestyńczyków. Takie było i będzie jego stanowisko" – czytamy w oświadczeniu. Raport publikowany przez „Yedioth Ahronoth" miał być jedynie amerykańską propozycją.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1183
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1183
Świat
Trump podarował Putinowi czas potrzebny na froncie
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181