Warto przypomnieć, że jeszcze kilka dni temu rzecznik premiera Iraku zapewnił, że na tę chwilę nie ma żadnych dowodów na nadużycia wobec sunnitów ze strony irackich sił bezpieczeństwa i wspierających je milicji wkraczających do Tikritu.
Haider al-Abadi podkreślił również, że rząd i armia skupiają wysiłki na zapewnieniu bezpieczeństwa w mieście odzyskiwanym z rąk Państwa Islamskiego (IS). Irackie wojska rozpoczęły ofensywę w okolicach Tikritu 2 marca. Poza żołnierzami w operacji uczestniczyli policjanci, bojownicy szyiccy i oddziały złożone z sunnickich plemion. Pozycje dżihadystów w mieście atakowało też lotnictwo USA, poproszone o wsparcie przez rząd w Bagdadzie przy wyraźnym sprzeciwie właśnie szyickich milicji.
Nie potrzebujemy amerykańskich nalotów teraz, kiedy 90 proc. Tikritu jest już wyzwolone. Nie pozwolimy Amerykanom zabrać chwały zwycięstwa dzięki pomocy przy wyzwoleniu pozostałych 10 proc. - mówił jeden z rzeczników szyickich milicji w mieście Naim al-Obaidi.
Natomiast iracki przywódca szyitów w Tikricie - Hadi al-Amiri - uważał, że naloty nie mają wpływu na losy bitwy a jego ludzie sami mogą wyprzeć oddziały IS z miasta. Niektórzy dowódcy milicji zapowiedzieli wówczas, że w sytuacji nie wycofania się Amerykanów, oni wycofają swoje oddziały.
Pierwsze przypadki działań odwetowych HRW odnotowała już jesienią ubiegłego roku. W związku z operacją odzyskania Tikritu z rąk IS, wspomniane działania stopniowo się nasilały. HRW cyklicznie o tym przypominała. Joe Stork, zastępca dyrektora HRW ds. Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej podkreślił, że najbardziej niepokojące są działania szyitów w Tikricie.