– To nie do przyjęcia. Wielu deputowanych zna doskonale angielski, ale nie na tyle, aby rozumieć skomplikowane teksty angielskie – skarży się wiceprzewodniczący Johannes Singhammer, domagając się od UE, aby przygotowywała swoje dokumenty także w języku Goethego.

To już kolejny apel pod adresem Brukseli, aby „wykazała równość w traktowaniu niemieckiego". W Brukseli nikt sobie z tych apeli nic od lat nie robi, co raz po raz wywołuje ostre reakcje niemieckiego parlamentu. Na pierwszy rzut oka nie jest wcale źle. Jak wynika ze specjalnej ekspertyzy, w poprzedniej kadencji posłowie otrzymali w sumie 1510 dokumentów, projektów aktów prawnych, rezolucji, informacji czy opinii.

Jedynie 12 z nich było wyłącznie po angielsku. Jednak w tym języku było ponad 1200 dokumentów UE w postaci wyjaśnień , obszernych przypisów czy tekstów źródłowych, głównie z zakresu polityki handlowej czy finansów. Zrozumienie ich przerasta możliwości wielu posłów i co za tym idzie, uniemożliwia im podejmowanie racjonalnych decyzji. Szef niemieckiego parlamentu Norbert Lammert zagroził nawet kilka lat temu, że Bundestag będzie się zajmować jedynie dokumentami UE, które zostaną dostarczone z Brukseli w języku niemieckim

Takie problemy mają członkowie parlamentów wszystkich państw unijnych, z wyjątkiem być może krajów anglojęzycznych czy frankofońskich, gdyż w tych językach jest redagowana największa część dokumentów. Przy tym językami roboczymi i zarazem oficjalnymi są 24 języki państw członkowskich. W nich powinny więc być dostępne wszystkie dokumenty. Ale to tylko teoria. Na przykład zdecydowana większość przetargów unijnych rozpisywana jest wyłącznie po angielsku i francusku.

Niemcy, jako największy kraj UE, starają się zmienić ten stan rzeczy na własną korzyść. Stąd zacięta walka o uznanie niemieckiego za równoprawny język europejskiej dyplomacji obok francuskiego i angielskiego. Skończyło się na obietnicach. Znajomość niemieckiego nie jest też warunkiem koniecznym otrzymania stanowiska w europejskiej dyplomacji.

– Niemiecki nie zdołał się przebić także z winy samych Niemców, którzy przez długie lata nie przywiązywali wagi do wartości własnego języka i w przeciwieństwie do Francuzów ochoczo posługiwali się angielskim – tłumaczył kiedyś „Rz" Falk Wellmann, były szef projektu Inicjatywa Języka Niemieckiego. Nie bez znaczenia był fakt, że przez długie powojenne lata niemiecki nie był szczególnie mile widziany na europejskich salonach. Równocześnie Niemcy nie mają żadnych zahamowań w tworzeniu anglicyzmów. Jest ich już w użyciu ok. 7 tys. i 80 proc. obywateli one nie przeszkadzają. To dlatego upadła wspierana wieloma tysiącami podpisów inicjatywa umieszczenia w konstytucji zapisu głoszącego, że język niemiecki jest „językiem RFN". Nie pomogły argumenty, że podobny zapis znajduje się w konstytucjach 18 państw Unii Europejskiej.