Polityka węgierskiego rządu wobec imigrantów postrzegana jest w Niemczech jako restrykcyjna. Węgrzy widzą to inaczej. Sam premier Orban odpowiedzialnością za kryzys imigracyjny obarcza Niemcy i Austrię. Na zewnątrz polityka premiera Węgier Viktora Orbana sprawia wrażenie surowej i restrykcyjnej, jednak w samym kraju cieszy się zdecydowanym paparciem. Winą za kryzys imigracyjny Orban obarcza Niemcy i Austrię, dlatego domaga się, by państwa te natychmiast znów zamknęły swoje granice i jasno powiedziały, że nie będą już przyjmować żadnych uchodźców. - Tak długo, jak Niemcy i Austria nie powiedzą, że nie wpuszczą żadnych dalszych migrantów, tak długo do Europy przeć będą następni uchodźcy - powiedział ostatnio Orban w wywiadzie dla austriackiej telewizji.
W innych wywiadach ostrzegał przed "dziesięcioma milionami dalszych imigrantów" i podkreślał, że Węgry nie chcą u siebie żadnych muzułmanów. Zapowiedział też, że w przyszłości w pobliżu zasieków i umocnień na granicy z Serbią będzie stacjonowało węgierskie wojsko.
"Migranci są straszni i uparci"
W sondażach przeprowadzanych na Węgrzech orbanowska partia Fidesz ma coraz lepsze notowania. Przez kilka miesięcy poparcie dla niej spadało, ale teraz karta się odwróciła, wynika z najnowszych sondaży przeprowadzonych przez instytut Republikon.
Według nich Fidesz ma poparcie 38 proc. respondentów, skrajnie prawicowy Jobbik - 25 proc., socjaliści - 21 proc.
Jednoznaczne zdaje się być także nastawienie węgierskiego społeczeństwa do napływu migrantów: 66 proc. ankietowanych jest przekonanych, że uchodźcy stanowią zagłożenie dla ich kraju, tylko 19 proc. uważa przyjmowanie migrantów za obowiązek.