„Wtedy te kraje nie będą miały innej alternatywy jak brać od nas (produkty rosyjskiego high-tech)" – dodał Dmitrij Mariniczew.
Od ubiegłego roku zajmuje on w administracji rosyjskiego prezydenta stanowisko „internet-ombudsmena" – formalnie zajmuje się „komunikacją między środowiskiem internetowego biznesu z szefem państwa".
Swoje credo wygłosił na spotkaniu przedstawicieli środowiska rosyjskich uczonych na forum tzw. Rady Społecznej (organu doradczego Kremla, którego członkowie mianowani są przez prezydenta).
Uczeni obecni na spotkaniu skarżyli się, że obecna kremlowska moda na „zamianę importu własną produkcją" (wymuszona zachodnimi sankcjami) nie ma sensu dopóki władze – ale również biznes – nie zaczną finansować nauki. A najlepszym sposobem „zamiany importu" jest wspieranie eksportu nowoczesnych technologii sektora cywilnego.
„Pamiętam jak pół Związku Radzieckiego próbowało skonstruować procesor i386 (chodzi o analog procesora Intel 80386 który Intel wypuścił na rynek w 1985-red.). Pięć straconych lat i żadnych rezultatów. W budowie rakiet balistycznych i arsenału jądrowego konkurowaliśmy z budżetem USA (i dlatego udało się – red.), ale w elektronice walczyliśmy z firmą Intel i całym światowym rynkiem" – wspominał gospodarczą klapę ZSRR akademik, prof. Aleksandr Kuleszow.