Rosja: okupacja dźwignią handlu

„Możemy sprzedawać innych krajom nasze wyroby high-tech tylko wtedy, gdy nasze wojska będą u nich obecne” – oświadczył doradca prezydenta Władimira Putina.

Publikacja: 18.10.2015 19:43

Dmitrij Mariniczew

Dmitrij Mariniczew

Foto: www.livejournal.com

„Wtedy te kraje nie będą miały innej alternatywy jak brać od nas (produkty rosyjskiego high-tech)" – dodał Dmitrij Mariniczew.

Od ubiegłego roku zajmuje on w administracji rosyjskiego prezydenta stanowisko „internet-ombudsmena" – formalnie zajmuje się „komunikacją między środowiskiem internetowego biznesu z szefem państwa".

Swoje credo wygłosił na spotkaniu przedstawicieli środowiska rosyjskich uczonych na forum tzw. Rady Społecznej (organu doradczego Kremla, którego członkowie mianowani są przez prezydenta).

Uczeni obecni na spotkaniu skarżyli się, że obecna kremlowska moda na „zamianę importu własną produkcją" (wymuszona zachodnimi sankcjami) nie ma sensu dopóki władze – ale również biznes – nie zaczną finansować nauki. A najlepszym sposobem „zamiany importu" jest wspieranie eksportu nowoczesnych technologii sektora cywilnego.

„Pamiętam jak pół Związku Radzieckiego próbowało skonstruować procesor i386 (chodzi o analog procesora Intel 80386 który Intel wypuścił na rynek w 1985-red.). Pięć straconych lat i żadnych rezultatów. W budowie rakiet balistycznych i arsenału jądrowego konkurowaliśmy z budżetem USA (i dlatego udało się – red.), ale w elektronice walczyliśmy z firmą Intel i całym światowym rynkiem" – wspominał gospodarczą klapę ZSRR akademik, prof. Aleksandr Kuleszow.

„A my nadal, tak jak i 50 lat temu, uważamy że przemysł zbrojeniowy będzie kołem zamachowym rozwoju technologii. Tymczasem obecnie na świecie najnowocześniejsze, wojskowe technologie pochodzą z cywilnego sektora nauki" – przestrzegał szef Rosyjskiej Fundacji Naukowej Aleksandr Chłunow.

Jednak obecny na spotkaniu przedstawiciel prezydenta powiedział uczonym, że nie dość że nadal będzie dominował przemysł zbrojeniowy, to jeszcze jawne i otwarte agresje wojskowe będą służyły zdobywaniu rynków zbytu.

„Zebrali się tu najmądrzejsi ludzie ale trochę się mylą" – powiedział Mariniczew profesorom. Według niego Rosja potrzebuje znacznie większego rynku zbytu dla swych towarów high-tech (których jednak, sądząc z wypowiedzi akademików – nie ma) dlatego „musi ogłosić się nowym centrum siły".

„A to oznacza pasywne lub aktywne działania wojenne na terytoriach sfery wpływów USA" – oświadczył doradca Putina.

Inne kraje „pogodziły się ze swym wasalnym statusem (wobec USA) na rynku pracy, informacji i technologii. (...) Ale my z tym nie możemy się pogodzić ze względu na nasze historyczne ambicje, nasze umiejętności i naszą wiedzę" – mówił Mariniczew.

Jednocześnie jednak „internet-ombudsmen" całkowicie zdumiał profesorskie grono oświadczając, że „największych szkód Rosji można narobić ucząc w kraju specjalistów-informatyków. Taki jeden z drugim, wyuczony za państwowe pieniądze będzie modlił się do zachodnich firm i starał się wyjechać stąd tam".

„Wtedy te kraje nie będą miały innej alternatywy jak brać od nas (produkty rosyjskiego high-tech)" – dodał Dmitrij Mariniczew.

Od ubiegłego roku zajmuje on w administracji rosyjskiego prezydenta stanowisko „internet-ombudsmena" – formalnie zajmuje się „komunikacją między środowiskiem internetowego biznesu z szefem państwa".

Pozostało 90% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 961
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 960
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 959
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958