Na morze Południowochińskie wybiera się amerykańska flota. Chce zamanifestować, że nie zamierza tolerować budowy kolejnych instalacji wojskowych na piaszczystych łachach mozolnie usypywanych przez Chińczyków. Zaczątki baz, lotnisk oraz nawet kolejne latarnie morskie znajdujące się na wyspach Spratly mają w niedługim czasie powitać niechcianych gości - amerykańskie okręty. Kluczowe znaczenie ma odległość, w której jednostki wykonają ten swoisty pokaz siły. Zgodnie z obowiązującą konwencją o prawie na morzu uchwaloną przez ONZ w 1982 roku ma to być 12 mil morskich. Kwestia jest bardzo zawiła, ponieważ inne odległości stosowane są dla skał widocznych nad powierzchnią jedynie podczas odpływu, inne dla terenów sztucznych, jeszcze inne dla sztucznych wybudowanych na tych czasowo wynurzających się, jednak amerykański manewr utrzymywany w konwencji tzw. FONOPs (czyli Freedom of Navigation Operations, swobody żeglugi) może mieć odwrotne od zamierzonych konsekwencje. Pekin może stwierdzić, że jeżeli wymagane 12 mil zostanie utrzymane, to oznacza to zgodę na dalsze prace na spornych terenach.

 

Sprawa jest naprawdę trudna do jednoznacznej oceny, do tego rozwojowa. Amerykański manewr może zaważyć na przyszłości stosunków z Chinami, co jest tym bardziej ważne, że oba kraje są na świeżo po udanej wizycie prezydenta Xi u Baracka Obamy. Ten drugi jednak odchodzi, a następcy specjalnie przychylni Chinom być nie zamierzają. Na pewno nie pomaga w kwestii wysp fakt, iż USA nie ratyfikowało konwencji Narodów Zjednoczonych, ale zamierzają wykorzystać ją do wymierzenia sprawiedliwości w obronie sojuszników w postaci Wietnamu i Filipin nękanych od miesięcy przez chińskie roszczenia terytorialne.

W międzyczasie na niedalekim morzu, tym razem Wschodniochińskim, okręty przysłanie przez Pekin wpłynęły na wody japońskie. Wydarzenie miało miejsce przy innych spornych wyspach nazywanych Senkaku. Między Chinami a Japonią od lat toczy się o nie spór.

W Azji podobne próby sił mogą ciągnąć się bez końca, dlatego w tym roku było to już 29. takie zdarzenie. Pobyt chińskich jednostek trwał około 2 godzin. Nie tylko marynarka znajduje się cały czas w stanie podwyższonej gotowości. Japońskie myśliwce podrywały się w rekordowej liczbie 117 między lipcem a wrześniem, by eskortować swoich chińskich odpowiedników do granicy przestrzeni powietrznej. Najwięcej takich przypadków zanotowano od października do grudnia ubiegłego roku - wówczas doszło do 164 lotniczych interwencji nad spornym terenami.