Reklama

Birma: Wojskowi oddają władzę

Pierwszy raz od pół wieku wyborcy mieli w niedzielę szansę obalić dyktaturę. Ale do pełnej demokracji droga jeszcze daleka.

Aktualizacja: 09.11.2015 11:34 Publikacja: 08.11.2015 19:18

Aung San Suu Kyi liczyła, że jej Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD) zdobędzie przynajmniej dwie

Aung San Suu Kyi liczyła, że jej Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD) zdobędzie przynajmniej dwie trzecie głosów

Foto: PAP/EPA

Aung San Suu Kyi była w niedzielę wieczorem przekonana, że jej ugrupowanie, Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD), odniosło zwycięstwo. Ale dopiero na początku tego tygodnia okaże się, czy dopięła swego. 70-letnia laureatka Pokojowej Nagrody Nobla liczy na przynajmniej 2/3 mandatów w 664-osobowym parlamencie. Zabezpieczenia, jakie dla siebie utrzymali w konstytucji wojskowi, sprawiają, że tylko przytłaczające zwycięstwo opozycji da „mamie Suu" możliwość utworzenia rządu, a na wiosnę przyszłego roku – przeforsowania własnego prezydenta.

Niedzielne wybory, choć stanowiły zasadniczy krok ku obaleniu dyktatury, nie były jeszcze demokratyczne w zachodnim słowa tego znaczeniu. Jedną czwartą miejsc w parlamencie zarezerwowali dla siebie wojskowi. Wprowadzili także zapis, zgodnie z którym obywatel Myanmaru, którego dzieci mają obce obywatelstwo, nie może ubiegać się o najwyższy urząd w państwie. A taki właśnie jest przypadek Aung San Suu Kyi, której nieżyjący mąż był Brytyjczykiem.

Co czwarty mandat dla armii

Przeszło 10 tys. obserwatorów, których wysłała do Myanmaru m.in. Unia Europejska i Stany Zjednoczone, uznało, że w czasie głosowania nie doszło do żadnych poważnych naruszeń prawa. Mimo to w tym 52-milionowym kraju co najmniej 4 miliony dorosłych z góry pozbawiono prawa do udziału w głosowaniu. To przede wszystkim mniejszość muzułmańska, której kandydatów już wiele miesięcy temu wykreślono z list wyborczych. Wojskowa junta zdecydowała się na tak drastyczny krok pod naciskiem ultranacjonalistycznych ugrupowań buddyjskich. Sama Aung San Suu Kyi także nie sprzeciwiała się takiej represji.

Do głosowania nie doszło także w czterech spośród 15 obwodów kraju, gdzie nie ustają walki na tle etnicznym.

W 1962 r. w wyniku zamachu stanu wojskowi zaczęli rządzić Myanmarem twardą ręką. Dopiero w 1990 r. junta zdecydowała się na przeprowadzenie wolnych wyborów. Ale skala zwycięstwa NLD przeraziła wojskowych. Wbrew konstytucji nie zdecydowali się oni na oddanie władzy. Przez blisko dwie dekady Aung San Suu Kyi była osadzona w areszcie domowym, w kraju nadal obowiązywał stan wojenny i cenzura.

Reklama
Reklama

Pod bardzo silną presją Stanów Zjednoczonych, Unii i pozostałych krajów zachodnich wojskowi powrócili do demokratycznego eksperymentu w 2011 r. Ale to była próba nieudana. Opozycja oskarżyła rządzących o naginanie ordynacji wyborczej i zbojkotowała głosowanie. Z braku konkurentów reprezentująca wojskowych Unia na rzecz Solidarności i Rozwoju (USD) zdobyła większość i powołała kontrolowany przez armię, ale jednak cywilny, rząd. Prezydentem został Thein Sein, emerytowany generał.

Mimo wszystko ostatnie pięć lat to dla Myanmaru okres politycznej odwilży. Zalegalizowano partie opozycyjne, Aung San Suu Kyi odzyskała wolność, mogła wyjechać za granicę: w Stanach Zjednoczonych została przyjęta przez Baracka Obamę jak wielka bohaterka.

Resorty siłowe pod kontrolą

Wojskowi zdecydowali się na wyjście naprzeciw oczekiwaniom Zachodu w nadziei, że to doprowadzi do stopniowego zniesienia sankcji gospodarczych. Wielkie grupy biznesu, w szczególności związane z wydobyciem cennych kamieni i gazu, są od dawna związane z armią. I chcą wreszcie wykorzystać ogromny potencjał, jaki stwarzają ogromne złoża surowców kraju.

Aby utrzymać się u władzy, wojskowi sięgnęli więc do bardziej subtelnych metod. Zgodnie z nową konstytucją pod ich kontrolą mają pozostać resorty siłowe: obrony i spraw wewnętrznych. Podział okręgów wyborczych został też nakreślony w taki sposób, aby faworyzować regiony wiejskie, gdzie poparcie dla wojska jest większe. W sierpniu rządzący wprowadzili nową stawkę pensji minimalnej odpowiadającą 2,8 dol. dziennie, co oznacza istotną poprawę.

– Głosowałem po raz pierwszy w życiu. Jestem bardzo podniecony. Ale czy rzeczywiście wojskowi oddadzą władzę? Nie wiem – mówił wysłannikowi BBC U Okkar Oo, sprzedawca orzechów na ulicach Rangunu, dawnej stolicy i największej metropolii kraju.

Mimo zapewnień junty, że tym razem odda władzę w razie porażki przy urnach wyborczych, obawy pana Oo są w Myanmarze powszechne. Ale stawka tych wyborów dalece wykracza poza granice kraju.

Reklama
Reklama

Położona między Chinami i Indiami dawna brytyjska kolonia może przeważyć, w jakim kierunku będzie zmierzała cała Azja Południowo-Wschodnia. Tajlandia i Malezja, kraje, które do tej pory były liderami pozytywnych zmian, teraz budują coraz bardziej autorytarne reżimy z jedynie fasadową demokracją. Potrzeba nowego lidera pozytywnych zmian.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1387
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1386
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama