Celem jest przekształcenie nielegalnej imigracji w legalną – to zdanie kanclerz Angeli Merkel wypowiedziane na marginesie szczytu G20 w Antalyi zostało w Niemczech zinterpretowane niemal jako zapowiedź zasadniczej zmiany polityki Berlina wobec uchodźców. Tym bardziej że nie od dzisiaj trwają w gabinetach niemieckich polityków gorączkowe dyskusje nad sposobami ograniczenia liczby napływających co dnia imigrantów.
Nowy początek
Nowy pomysł Berlina miałby się sprowadzać do ustanowienia kontyngentów imigracyjnych dla poszczególnych krajów. Takie rozwiązanie miała, jak udowadnia konserwatywny dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung", na myśli kanclerz Merkel, ogłaszając w Antalyi, że częścią europejskiego planu opanowania kryzysu wywołanego przez niekontrolowany napływ uchodźców musi być „uporządkowany program przesiedlenia uchodźców z Turcji do Europy".
W kołach dyplomatycznych Berlina mowa jest o stałym programie przesiedleńczym. Jak miałby wyglądać – nie wiadomo, ale w tym kierunku zmierzają obecnie wysiłki rządu pani Merkel. Ona sama zapewnia, że jeszcze za wcześnie, by mówić o szczegółach, bo trwają rozmowy z Turcją.
Pomysł ten wspiera bez zastrzeżeń SPD, partner koalicyjny rządu Merkel. Jak twierdzi Sigmar Gabriel, szef SPD, będzie to „nowy początek w polityce wobec uchodźców". Przeciwko kontyngentom nie ma nic bawarska CSU, siostrzane ugrupowanie CDU Angeli Merkel.
Sama szefowa rządu jest coraz śmielej krytykowana w szeregach własnej partii za nieodpowiedzialną politykę w sprawie uchodźców. – Jeżeli poparcie dla CDU spadnie poniżej 30 proc., Merkel będzie musiała odejść – słychać w kręgach CDU w Berlinie. Pierwsze sondaże po zamachach w Paryżu mówią o znacznym spadku notowań CDU, do poziomu 35 proc. Według instytutu Insa, cytowanego przez „Bild Zeitung", trzecią siłą jest już prawicowa i populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) z poparciem 10,5 proc.