Od 2008 roku w bawarskim mieście Bayreuth wręczana jest co roku Nagroda Tolerancji im. margrabiny Wilhelminy Pruskiej (siostry króla Prus Fryderyka II).
Dotychczas dostali ja m.in. nigeryjski laureat literackiego Nobla Akinwande Oluwole Soyinka, jordański książę Hasan ibn Talal i Daniel Barenboim, urodzony w Argentynie dyrygent, twórca orkiestry, w której występują razem muzycy izraelscy i arabscy.
W kwietniu tegoroczną nagrodę miały otrzymać Amerykanki z organizacji Code Pink, również zaangażowane w sprawy Bliskiego Wschodu. Jednak jest to zaangażowanie, które graniczy z antysemityzmem. Pomysł przyznania nagrody paniom protestującym w różowych ubraniach przeciwko "izraelskiej okupacji" wywołał krytykę w Izraelu. Na dodatek, jak pisał dziennik "Jerusalem Post", przedstawicielki Code Pink brały udział w organizowanej w Iranie konferencji na temat "kłamstwa o Holokauście".
I kilka dni temu rada miasta Bayreuth po póttoragodzinnej debacie zdecydowała, by "na razie" nie przyznawać tegorocznej nagrody. Jak pisze dziś portal wydawanego przez rządzącą Bawarią partię CSU magazynu "Bayernkurier", radni mają próbować porozmawiać w tej sprawie z Code Pink oraz - prawdopodobnie - również gminą żydowską.
- Nagrody nie będzie, bo kandydatki są zbyt blisko podważających prawdę o Holokauście - powiedziała lokalnej prasie Brigitte Merk-Erbe, nadburmistrz Bayreuth, która już od listopada miała wątpliwości, czy amerykańskie panie w różu to odpowiednie kandydatki do nagrody tolerancji.