Najbardziej szokujący pomysł zgłosił Gregor Gysi, gwiazda postkomunistycznej partii Lewicy. W rozmowie dla wydającej kilkanaście dzienników regionalnych grupy Madsack za możliwą uznał koalicję, w której znajdą się chadecy z CDU i politycy jego ugrupowania. Miał na myśli przede wszystkim wschodnioniemiecki land Saksonia-Anhalt, gdzie prawicowo-populistyczna AfD zdobyła aż 24 proc. głosów. Bez jej udziału (a wykluczają to wszystkie pozostałe ugrupowania) do utworzenia rządu potrzebne są trzy partie.

Za najbardziej prawdopodobną uchodzi tam tzw. koalicja kenijska (od barw flagi afrykańskiego kraju), czyli zwycięskiej CDU (kolor czarny), SPD (czerwony) i Zielonych. Ale zamiast SPD teoretycznie mogłaby się pojawić i partia Lewicy, używająca jaskrawoczerwonych barw.

Gysi uważa, że sytuacja w Niemczech zmusza Lewicę do przemyślenia spraw dotąd niewyobrażalnych. Czyli wejścia w koalicję trzech partii, wśród których będzie CDU. Od upadku muru berlińskiego minęło ponad ćwierć wieku, ale takich pomysłów przed Gysim nikt publicznie nie głosił. CDU w ogóle nie była skłonna do współpracy z postkomunistami. A SPD tylko na poziomie regionalnym, rząd federalny z udziałem Lewicy był nie do pomyślenia i dla socjaldemokratów.

– Jeżeli teraz wszyscy od chadeków po Lewicę razem nie stawimy czoła skrajnym prawicowym populistom, popełnimy historyczny błąd – przestrzega Gregor Gysi.

Historyczna może się okazać (najbardziej prawdopodobna) koalicja Zielonych i CDU w Badenii-Wirtembergii, bogatym landzie z południowego zachodu. Jeżeli obecny premier i zwycięzca niedzielnych wyborów Winfried Kretschmann (z Zielonych) opowie się za landową koalicją z CDU, utoruje tym samym drogę do wspólnych rządów tych partii w całej RFN. To również było przed kryzysem imigracyjnym i sukcesami AfD nie do pomyślenia. —