Rz: W środę Kijów odwiedzili szefowie dyplomacji Polski, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii oraz Danii. Jakie znaczenie ma to dla Ukrainy?
Wołodymyr Fesenko: Dania wspiera technicznie proces przeprowadzania reform na Ukrainie, Polska jest naszym ważnym sojusznikiem i adwokatem w Unii Europejskiej. Rozwija się nasza współpraca gospodarcza i dużo Ukraińców pracuje obecnie w Polsce. Ważne dla nas jest to, że ukraińską tematyką interesują się nowe władze Wielkiej Brytanii. To świadczy o tym, że o Ukrainie wciąż się pamięta i że o ukraińskiej sprawie myśli się we wpływowych krajach europejskich.
Szef ukraińskiej dyplomacji Pawło Klimkin oświadczył, że w Kijowie polski minister spraw zagranicznych będzie uczestniczył w spotkaniu dotyczącym sytuacji w Donbasie. Czy „format normandzki" ulegnie zmianie?
Ostatnio w Kijowie dużo się mówi o zmianie formatu rozmów. Ale bez zgody Rosji do żadnej zmiany nie dojdzie. Powiem więcej, Rosja nie dopuści, by w tych rozmowach uczestniczyła Polska. Logika tego formatu polega na tym, że są skonfliktowane pomiędzy sobą Rosja i Ukraina i są pośrednicy. Niemców i Francuzów Rosja jest gotowa uznać za pośredników, ale Polaków nie. Rosjanie uważają, że Warszawa z założenia jest po stronie Kijowa. Myślę, że szefowie MSZ Francji i Niemiec przyjechali do Kijowa głównie po to, by rozmawiać o wznowieniu spotkań „czwórki normandzkiej" z udziałem Putina, a nie poszerzeniu grona członków negocjacji.
A czy Ukraina byłaby zainteresowana obecnością Polski w tych rozmowach?