Reklama

Syria: Waszyngton gotów na rozejm za każdą cenę

Zawieszenie broni wisi na włosku po pomyłkowym bombardowaniu wojsk rządowych prezydenta Asada przez koalicję pod wodzą USA.

Aktualizacja: 19.09.2016 21:53 Publikacja: 19.09.2016 20:09

Syria: Waszyngton gotów na rozejm za każdą cenę

Foto: AFP

Straty sił reżimowych są ogromne. Mowa jest już o 150 poległych żołnierzach sił prezydenta Baszara Asada zbombardowanych w sobotę na wschodzie Syrii w pobliżu Dajr az-Zaur przez samoloty USA, W. Brytanii, Australii i Danii.

Pentagon zapewnia, że była to tragiczna pomyłka i bomby przeznaczone były dla znajdujących się w regionie dżihadystów tzw. Państwa Islamskiego (ISIS). Nie wierzy w to jednak Moskwa formalnie od ponad tygodnia sojusznik USA w Syrii. Rosja i USA zawarły 10 września tego roku porozumienie w Genewie o zawieszeniu broni w Syrii. Obowiązywać miało przez tydzień licząc od 12 września. Tak właściwie było. W tym tygodniu miał nastąpić dalszy ciąg programu współpracy. Przy czym sam tekst porozumienia pozostaje nadal tajemnicą.

Mimo amerykańskich wyjaśnień Rosjanie zażądali w trybie pilnym zwołania Rady Bezpieczeństwa ONZ. Stało się sceną zaciętej konfrontacji rosyjsko-amerykańskiej. Moskwa nie wierzy w żadne pomyłkowe bombardowanie i twierdzi, że zamierzonym celem USA było osłabienie sił Asada, nie mówiąc już o tym, że miał to być nazbyt wyraźny sygnał, że Waszyngton po staremu nie zamierza tolerować w przyszłości Asada na stanowisku prezydenta. Amerykanie zarzucili Rosjanom hipokryzję, przypominając, że Moskwa nie domagała się nigdy posiedzenia Rady Bezpieczeństwa po zbrodniczych bombardowaniach ludności cywilnej przez siły reżimowe.

Dyplomatycznej konfrontacji w Nowym Jorku towarzyszy praktyczne zerwanie zawieszenia broni w wielu miejscach w Syrii.– Grupy zbrojnej opozycji wobec reżimu Asada zaatakowały niejako prewencyjnie siły rządowe. Sama Rosja uderzyła w ISIS w rejonie pomyłkowego bombardowania USA, starając się wzmocnić pozycje wojsk rządowych – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Mario Abu Zaid, ekspert Carnegie Middle East Center w Bejrucie.

Jego zdaniem cała sprawa grozi załamaniem całego procesu porozumienia pomiędzy USA i Rosją. W dodatku nie ma zgody sił rządowych na transport pomocy humanitarnej z Turcji do Aleppo.

Reklama
Reklama

Jeszcze kilka dni temu według scenariusza uzgodnionego w Genewie wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. W tych dniach miał powstać miał rosyjsko-amerykański Join Implementation Center, czyli wspólna wojskowa struktura do wypełnienia postanowień zadeklarowanego przez Moskwę i Waszyngton zawieszenia broni. Celem miała być koordynacja celów bombardowań pozycji dżihadystów oraz organizacji terrorystycznej wywodzącej się z Frontu al Nusra utożsamianej z Al Kaidą. Nie wykluczono nawet wspólnego bombardowania wyznaczonych celów. Już to oznaczało kardynalną zmianę kursu Waszyngtonu odnośnie do Syrii.

Zarówno Rosja jak i USA zobowiązały się do wywarcia presji na wspierane przez siebie walczące w Syrii strony, aby zaprzestały walk. Rozejm nie obejmował oczywiście ISIS ani Frontu al Nusra. Od ubiegłego roku nosi on nazwę Dżabat Fatah al Szam, co oznacza Front Wyzwolenia Syrii ( DFS). Problem w tym, że DFS walczy na wielu frontach wojny domowej wspólnie z organizacjami zbrojnej opozycji. Te ostatnie cenią sobie niezwykle tą współpracę i wiele z nich nie zamierza z niej rezygnować. Zwraca na to uwagę cytowany przez tygodnik „Spiegel" Charles Lister, najlepszy bodajże znawca syryjskiej opozycji.

To zaledwie jeden z mankamentów amerykańsko-rosyjskiego planu rozejmowego. Jest ich więcej. – Bez względu na układ sił w Syrii nie ulega wątpliwości, że porozumienie z Genewy jest znacznie bardziej korzystne dla Moskwy i Damaszku niż dla Waszyngtonu – mówi nam Mario Abu Zaid. Amerykanie zaakceptowali niemal wszystkie postulaty Rosjan, starając się za wszelką cenę porozumieć w ostatnich tygodniach władzy obecnej administracji. W rezultacie Asad może spać spokojnie, licząc na rychły koniec tzw. Państwa Islamskiego.

W dodatku nie ma mowy o pociągnięciu go odpowiedzialności za zbrodnicze naloty na cywilne cele w czasie pięcioletniej już wojny ani też nikt nie pyta prezydenta o los 200 tys. więźniów przetrzymywanych w skandalicznych warunkach. Asad może się przy tym nadal cieszyć zarówno poparciem Moskwy, jak i – co nie mniej ważne – Teheranu. Po stronie reżimu walczą nie tylko irańscy Strażnicy Rewolucji, ale i inne szyickie organizacje, jak libański Hezbollah oraz Kataib Hezbollah z Iraku. Są to organizacje zakwalifikowane przez USA jako terrorystyczne, jednak ich bojownicy nie muszą się obawiać amerykańskich bombardowań w Syrii.

Amerykanie zdecydowali się w Genewie na daleko idące ustępstwa, stawiając sobie za cel nr 1 likwidację ISIS. Jeżeli uda się go osiągnąć przy współpracy z Rosją, rodzi się pytanie, co dalej. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to dalszy ciąg wojny domowej w Syrii.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1261
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1260
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1259
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1258
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1257
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama