W poniedziałek i wtorek w Astanie dojść może do wstępnych ustaleń wieszczących początek końca morderczej wojny domowej w Syrii. Na kompleksowe rozwiązanie jeszcze za wcześnie.
Przy stole rokowań zasiądą przedstawiciele reżimu prezydenta Baszara Asada, Rosji, Iranu, Turcji. USA reprezentować będzie ambasador w Kazachstanie gdyż Departament Stanu nie przyjął zaproszenia szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa. Nie będzie nikogo z Arabii Saudyjskiej czy Kataru wspierających mocno zbrojną opozycję w Syrii. Dlatego oczekiwane ustalenia z Astany będą zaledwie małym krokiem w kierunku możliwego porozumienia w przyszłości.
Dotychczasowe rozmowy pod auspicjami ONZ załamały się jesienią ubiegłego roku. W atmosferze kampanii wyborczej w USA Moskwa otrzymała wolną rękę w Syrii i żadne rozmowy nie były jej na rękę do czasu zbrodniczych ataków na wschodnie Aleppo, będące jednym z ostatnich bastionów zbrojnej opozycji wobec reżimu prezydenta Asada.
Zwycięzców jest kilku
Sama sytuacja militarna w Syrii mówi więcej niż skład poszczególnych delegacji w Astanie. Zwyciężył prezydent Asad, przeciwko któremu powstanie rozpoczęło się niemal dokładnie sześć lat temu na fali arabskiej wiosny. Sukces odniosły Moskwa i Teheran. Turcja stara się dołączyć do grona zwycięzców, chociaż początkowo prezydent Erdogan (wtedy jeszcze jako premier) dążył do obalenia Asada.
Ale wojna przenosi się coraz częściej na obszar Turcji. Umocniły się kurdyjskie siły (YPG) po syryjskiej stronie granicy z Turcją, co utrudnia Ankarze zbrojną rozprawę z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK ).