Tylko duże sklepy, zakłady przetwarzania i firmy odbierające odpady komunalne będą mogły zbierać niekompletne lodówki, pralki czy sprzęt elektryczny i elektroniczny. Takie rozwiązanie ma ograniczyć nielegalny i groźny dla środowiska demontaż urządzeń poza wyspecjalizowanymi zakładami. Może też jednak utrudnić działalność niektórym przedsiębiorcom.
Zakaz przewidziany w nowej ustawie o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym, nad którą pracuje parlament, skierowany jest przeciw złomiarzom. Wymontowują oni np. z lodówek metalowe części, silniki etc. i sprzedają na złom. Niebezpieczne czynniki chłodnicze ulatują w powietrze. A część elementów z tworzywami sztucznymi jest wypalana, by z popiołów wygrzebać cenny metal na złom. Grozi za to wysoka kara od 2 tys. zł do 100 tys. zł, jednak ciężko ją nałożyć np. na bezdomnego. Dlatego teraz karę (od 10 tys. zł do 500 tys. zł) zapłacą wszyscy ci, którzy niekompletne urządzenia zbiorą, a nie będą do tego upoważnione, np. skupy złomu, firmy zbierające.
Adam Małyszko, właściciel zakładu przetwarzania, uważa, że zmiana przepisów nie ograniczy demontażu sprzętu w miejscach do tego nieprzeznaczonych. I dziwi się, że ustawodawca eliminuje z rynku firmy, które mają odpowiednie zezwolenia i możliwości techniczne, by przekazywać zużyte urządzenia do przetwarzania.
– Jeżeli uwzględnimy, że masa zdemontowanego sprzętu będzie zaliczana do poziomów zbierania, to szybko się okaże, że bardziej opłacalne jest zbieranie sprzętu pozbawionego w szarej strefie substancji szkodliwych niż zawierającego kosztowne do pozbycia się odpady – mówi Adam Małyszko.
Ograniczenie może więc przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. Wtedy najbardziej ucierpi środowisko.