Piękne kobiety, szybkie samochody, palmy do nieba i lejący się strumieniami szampan. W ten sposób można by namalować obraz przedstawiający Monako. To liczące około 37 tys. mieszkańców księstwo od lat zachwyca splendorem i blichtrem, choć w przeszłości nie wiodło się jego mieszkańcom najlepiej. Rozwój tego maleńkiego państwa zapewnił właściwie jeden dom gier. Sprawił on, iż położone na płaskowyżu Spélugues miasto Monte Carlo stało się europejską stolicą hazardu i rozrywki. XIX-wieczna idea założenia tam Towarzystwa Rekreacyjnego spowodowała, że kiedy w Anglii i Francji wprowadzono zakaz działalności hazardowej, Monako było jedynym miejscem w Europie, w którym można było pozwolić sobie na taką gratkę. Fakt ten wpłynął na szybki rozwój ekonomiczny księstwa. Tabunami ze wszystkich stron świata zaczęli napływać turyści z sakiewkami pełnymi żetonów. To dla nich właśnie wybudowano 35 hoteli. Odpowiednio dopieszczony gracz miał bowiem mieszkać blisko kasyna, odpoczywać tam i – rzecz jasna – zostawiać w nim swoje pieniądze.
Pogoda dla wybitnych
W ciągu pierwszych trzech lat funkcjonowania monakijskie kasyno osiągnęło tak wielkie dochody, że książę Karol III zniósł dla swoich obywateli opodatkowanie bezpośrednie. Po dziś dzień Monako jest rajem dla tych, którzy nie lubią płacić fiskusowi.
Księstwo nie pobiera podatku od dochodów i zysków kapitałowych od osób fizycznych pod jednym warunkiem: osoba musi posiadać status rezydenta, a jest to warunek nie tak prosty do spełnienia. Jeśli na wstępie nie masz umowy o pracę z autoryzowanym monakijskim pracodawcą, nie otworzyłeś tam działalności gospodarczej, nie masz referencji bankowej potwierdzającej, że dysponujesz wystarczającymi środkami, by wieść tam dostatnie życie, i nie posiadasz na tym terenie nieruchomości wartej krocie – to z pewnością musisz mieć talent i szczęście.
– Jestem rezydentem Monako od 1976 r. To wtedy pokonałem tam pierwszą rakietę świata Björna Borga – wspomina z uśmiechem Wojciech Fibak. – Po meczu zostałem zaproszony na rozmowę z księciem Rainierem, który oglądał turniej wraz z księżną Grace i ich synem Albertem. Zapytał, czy podoba mi się klimat w Monako. Oczywiście odpowiedziałem, że tak. Ku mojemu zaskoczeniu na drugi dzień doręczono mi list z rezydencją Monako.
To było 40 lat temu, od tego czasu Monte Carlo bardzo się zmieniło – stało się prężnym, biznesowym miastem pełnym banków, towarzystw ubezpieczeniowych i firm inwestycyjnych. – Codziennie z obrzeży księstwa dojeżdża tu ok. kilkanaście tysięcy ludzi, którzy pracują na miejscu, ale mieszkają poza Monako – kontynuuje swoją opowieść tenisista. – W ten sposób każdego ranka i późnym popołudniem tworzą się tu gigantyczne korki. Nadal jednak jest to jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi, gdzie zimy są krótkie, a lato gorące, i nadal można tu grać w tenisa na świeżym powietrzu przez cały rok.