Czechy: Hodował lwy przy własnym domu. Zagryziony przez jednego z nich

Mężczyzna, który hodował lwy przy własnym domu we wschodniej części Czech, został zagryziony przez jedno ze zwierząt. Właściciel prowadził hodowlę nielegalnie, ale władze przez lata nie były w stanie nic z tym zrobić.

Aktualizacja: 05.03.2019 20:47 Publikacja: 05.03.2019 20:19

Czechy: Hodował lwy przy własnym domu. Zagryziony przez jednego z nich

Foto: adobestock

Michał Prasek był właścicielem dziewięcioletniego samca oraz czteroletnią lwicę. Przez lata pretensje o nielegalną hodowlę zgłaszali sąsiedzi - zwłaszcza po incydencie z zeszłego roku, gdy lew wyprowadzany na smyczy przewrócił rowerzystę. Policja uznała jednak zdarzenie za wypadek drogowy, a władze rozkładały bezradnie ręce, tłumacząc, że nie ma dowodów na okrucieństwo wobec zwierząt, brak jest też innych, podobnych hodowli w Czechach, których przykłady mogłyby wskazać, jak radzić sobie w podobnych sytuacjach.

We wtorek martwego właściciela znalazł jego ojciec. Powiedział on lokalnym mediom, że ciało syna znajdowało się w zagrodzie z lwem, która była zamknięta od środka. Oznacza to, że mężczyzna sam wszedł do niej i się w niej zamknął, nie spodziewając się zagrożenia.

Oba lwy Praseka, żyjące w oddzielnych zagrodach, zostały zastrzelone przez policję wezwaną na miejsce zdarzenia. Rzecznik policji powiedział mediom, że było to "absolutnie niezbędne", gdyż inaczej funkcjonariusze w ogóle nie mogliby dotrzeć do ciała mężczyzny.

- Żaden z lwów nie wydostał się, więc nie było żadnego zagrożenia dla postronnych - poinformowała rzeczniczka policji.

Praska opowiadał wcześniej prasie o podobnym incydencie, którego doświadczył w 2012 roku, jeszcze z innymi lwami (samiec, który go zabił, trafił do Czech w 2016 roku). Gdy wszedł do zagrody by nakarmić zwierzę, miał na sobie kurtkę przesiąkniętą zapachem psów. - To była moja wina, że lew mnie zaatakował. Zachowywał się naturalnie, to ja popełniłem zawodowy błąd - mówił. Dwuletni lew Fufi rzucił się na mężczyznę "natychmiast", ale odciągnęła go towarzysząca mu lwica, a hodowca mógł wycofać się i wezwać pomoc. Szybko trafił na stół operacyjny i przeżył, mimo głębokich ran kończyn.

Michał Prasek był właścicielem dziewięcioletniego samca oraz czteroletnią lwicę. Przez lata pretensje o nielegalną hodowlę zgłaszali sąsiedzi - zwłaszcza po incydencie z zeszłego roku, gdy lew wyprowadzany na smyczy przewrócił rowerzystę. Policja uznała jednak zdarzenie za wypadek drogowy, a władze rozkładały bezradnie ręce, tłumacząc, że nie ma dowodów na okrucieństwo wobec zwierząt, brak jest też innych, podobnych hodowli w Czechach, których przykłady mogłyby wskazać, jak radzić sobie w podobnych sytuacjach.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Alarmujący raport WHO: Połowa 13-latków w Anglii piła alkohol
Społeczeństwo
Rosyjska wojna z książkami. „Propagowanie nietradycyjnych preferencji seksualnych”
Społeczeństwo
Wielka Brytania zwróci cztery włócznie potomkom rdzennych mieszkańców Australii
Społeczeństwo
Pomarańczowe niebo nad Grecją. "Pył może być niebezpieczny"
Społeczeństwo
Sąd pozwolił na eutanazję, choć prawo jej zakazuje. Pierwszy taki przypadek