O perspektywach skrócenia tygodnia pracy do czterech dni mówił niedawno szef rosyjskiego rządu Dmitrij Miedwiediew, występując podczas Międzynarodowej Konferencji Pracy w Genewie. Mówił, że rosyjscy pracodawcy powinni coraz bardziej sięgać po „nowe praktyki". Chodzi o pracę zdalną oraz zaangażowanie pracownika w biurze wyłącznie „w razie potrzeby".
Rosyjskie media zaczęły nawet spekulować, że rząd po cichu już planuje skrócenie tygodnia pracy. W ciągu kilku dni pojawiło się mnóstwo artykułów, komentarzy i analiz dotyczących skutków obniżenia liczby godzin pracy w Rosji. Gdyby Moskwa się na to zdecydowała, Rosjanie staliby się najmniej pracującym narodem w Europie i jeszcze bardziej spadli w rankingach zarobków.
Ten drugi aspekt niepokoi Rosjan najbardziej. Z najnowszego sondażu rządowego Rosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej wynika, że prawie połowa respondentów nie chce przejścia na czterodniowy tydzień pracy. Za wprowadzeniem w życie pomysłu Miedwiediewa opowiada się 29 proc. badanych. Są to przeważnie mieszkańcy Moskwy, Petersburga i innych miast, których liczba mieszkańców przekracza milion. Pozostali obywatele Rosji obawiają się, że skrócenie tygodnia pracy do czterech dni będzie oznaczać utratę 20 proc. pensji. A te i tak są niskie.
Według rosyjskiego urzędu statystycznego średnie wynagrodzenie w Rosji w pierwszym półroczu 2019 roku wynosiło 42 tys. rubli (równowartość 2,5 tys. złotych). Jednak rozpiętość zarobków między wielkimi ośrodkami miejskimi a prowincją jest gigantyczna. Jeżeli w Moskwie średnia pensja wynosi niemal 80 tys. rubli (ok. 4,8 tys. zł), to w Kabardo-Bałkarii czy Dagestanie to zaledwie 25 tys. rubli (ok. 1,5 tys. zł). Skrócenie tygodnia pracy najbardziej odczuliby zatem mieszkańcy najbiedniejszych regionów.
– Na razie Rosja nie jest gotowa na takie eksperymenty. Odczuliby to nie tylko zwykli mieszkańcy, to byłby bolesny cios również dla budżetu państwa z powodu utraty części wpływów z podatków – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Andriej Suzdalcew z prestiżowej Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie. – Rząd zorientował się, że w okresie tak zwanych wakacji zimowych (1–8 stycznia są dniami wolnymi od pracy w Rosji) i majowych (1–9 maja) produktywność pracy wzrasta, bo ludzie mają więcej sił. Mimo to na skrócenie tygodnia pracy jest za wcześnie. Na pewno nie przy obecnym wzroście gospodarczym na poziomie 1–2 proc. Na to może sobie pozwolić bogate państwo z dużymi możliwościami finansowymi – dodaje.