Reklama

Analiza „Washington Post”: protesty Black Lives Matter w zdecydowanej większości pokojowe

Protesty ruchu Black Lives Matter były w zdecydowanej większości pokojowe, a kiedy dochodziło do przemocy, często odpowiadała za nią policja oraz kontrprotestanci - pisze w swojej analizie dziennik „Washington Post”.

Aktualizacja: 17.10.2020 15:15 Publikacja: 17.10.2020 15:05

Analiza „Washington Post”: protesty Black Lives Matter w zdecydowanej większości pokojowe

Foto: afp

qm

Gazeta przeanalizowała 7305 wydarzeń w maju i czerwcu, w tysiącach miast ze wszystkich stanów USA. W protestach brały udział miliony uczestników. Choć raport nie jest jeszcze zakończony, „większość brakujących danych pochodzi z małych miasteczek i miasteczek, więc nie spodziewamy się, aby ogólne proporcje uległy znaczącej zmianie po zakończeniu zbierania danych” - pisze „Washington Post”.

Dziennik w założeniach swojej analizy odszedł od ogólnego słowa „przemoc” i przykładowo oddzielnie traktował niszczenie mienia oraz fizyczne ataki na ludzi. Również osobno analizowano obrażenia (i ewentualne zgony) wśród protestujących oraz wśród funkcjonariuszy służb. „Użycie kilku środków do oceny zachowań protestacyjnych zapewnia lepszą ocenę niż ogólny termin przemoc” - podkreślają autorzy.

Według wyliczeń, policja dokonywała zatrzymań w czasie 5 procent z 7305 demonstracji. Oficjalnie zatrzymano ponad 8,5 tys. osób. Policja użyła gazu łzawiącego lub podobnych substancji w przypadku 2,5 proc. protestów.

Osoby ranne (wśród uczestników demonstracji lub osób postronnych) zanotowano w przypadku 1,6 proc. protestów. Zginęły cztery osoby (trzej demonstranci Black Lives Matter i jedna inna osoba), podczas protestów w miastach Omaha (Nebraska), Austin (Teksas) i Kenosha (Wisconsin). Dodatkowo w Portland (Oregon) zginął prawicowy działacz, zabity przez antyfaszystowskiego aktywistę (kilka dni później sprawca został śmiertelnie postrzelony przez policję).

Policjanci byli ranni w przypadku 1 proc. protestów. Nie zanotowano zabójstw funkcjonariuszy na służbie, które miałyby związek z demonstracjami.

Reklama
Reklama

W przypadku 3,7 procent protestów dochodziło do zniszczenia mienia lub aktów wandalizmu. Jednak w części z nich za przestępstwa odpowiedzialni byli nie demonstranci, tylko osoby wykorzystujące sytuację.

Ogólnie, według „Washington Post”, 96,3 proc. protestów nie wiązało się z żadnymi zniszczeniami czy atakami na policjantów, a w przypadku 97,7 proc. nie zgłoszono nikogo poszkodowanego. „Liczby te powinny skorygować narrację, jakoby protesty wiązały się z zamieszkami, wandalizmem czy aktami przemocy. Takie twierdzenie jest fałszywe. Protesty, w czasie których dochodziło do przemocy lub innych przestępstw, należy uznać za wyjątkowe, a nie reprezentatywne dla całego ruchu” - podkreśla amerykański dziennik.

Społeczeństwo
Kłopoty z multikulturowością na antypodach
Społeczeństwo
Pobór wraca do Europy? Francja szykuje się na trudne czasy
Społeczeństwo
Ludwig A. Minelli nie żyje. Założyciel Dignitas miał 92 lata
Społeczeństwo
Lotnisko w Wilnie zamknięte. To kolejny taki przypadek nad Litwą
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Wspomnienie
Nie żyje sir Tom Stoppard, legenda brytyjskiej dramaturgii
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama