W Kamerunie aresztowania dziennikarzy zawsze są nagłaśniane. Charly Ndi Chia, związany z mniejszością anglofońską we frankofońskim Kamerunie, sam w przeszłości dziewięć razy trafił do więzienia. Za każdym razem pisały o tym gazety, mówiła telewizja i radio, a Charly stał się znaną postacią nie tylko w świecie medialnym. - Kiedy Mol opuszczał Kamerun, byłem aktywnym dziennikarzem, czytałem wszystkie anglofońskie gazety i nie pamiętam go. Wiem, kto pisał, kto miał problemy z rządem. Nikt nigdy nie słyszał o Molu - zapewnia. Charly nie ma wątpliwości, że Mol jest oszustem, zdeterminowanym, żeby dostać azyl polityczny w Europie.
Według spisanej przez siebie biografii Mol do początku 1995 roku pracował w gazecie "The Sketch". "Dzięki ciężkiej pracy i talentowi szybko stał się redaktorem odpowiedzialnym za region" - napisał na swojej stronie internetowej.
"Sketch" w połowie lat 90. zniknął z rynku wraz ze śmiercią swojego wydawcy i naczelnego w jednej osobie.
Norbert Wasso od 1992 do końca 1994 roku pracował w redakcji "The Sketch". - W redakcji pracowało jakieś 10 osób - opowiada. - Wszystkich znałem. Mola wśród nich nie było.
Akra, gwarna stolica Ghany, to plątanina uliczek i zaułków. Po wyjeździe z Kamerunu Mol spędził tu ostatnie lata przed przyjazdem do Polski. Wyjazd nad Wisłę umożliwił mu szef ghańskiego Pen Clubu Frank Mackay Anim-Appiah, który wysłał go jako delegata na odbywający się w Warszawie światowy kongres tej prestiżowej organizacji. Według biografii, Mol musiał uciekać z Ghany przed więzieniem i prześladowaniami.
Odnalezienie śladów Mola w Akrze nie jest wcale proste. Jeszcze dwa lata temu ghański Pen Club zajmował biuro w niegdyś pięknym, postkolonialnym domu. Ale teraz trwa tam remont. Nikt nie wie, gdzie szukać szefa Pen Clubu.
Jak twierdził w swej biografii Mol, pomagał mu Związek Dziennikarzy Ghany. To oni mieli zapłacić kaucję, gdy siedział w więzieniu. Ale i tutaj zdobycie jakichkolwiek informacji idzie jak po grudzie. Szefowie związku twierdzą, że Mola nie znają. Ale wiedzą coś o nieuchwytnym szefie Pen Clubu. - Dzwonił do mnie ze dwa tygodnie temu, ale nie zostawił numeru - mówi szef Związku Bright Kwame Blewu.
Bright obiecuje pomoc w znalezieniu prezesa Pen Clubu. Daje nam do pomocy swojego asystenta Fifi. Ten obiecuje nas zawieźć do Franka. Ale spotkanie się odwleka. Najpierw o godzinę, apotem o kolejnych kilka godzin, aż do wieczora. I kiedy później znów szukamy Franka, jedynego człowieka w Akrze, który, jak się zdaje, może wiedzieć cokolwiek o Molu, Fifi wypala: - Byłem najlepszym przyjacielem Simona. To był fajny facet, biegałem z nim co rano, czytałem jego wiersze.
Okazuje się, że wszyscy, którzy wcześniej w Akrze mówili nam, że nie znali Mola, w rzeczywistości byli jego przyjaciółmi. Nie chcą wyjaśnić, dlaczego udawali, że go nie znają. Są niechętni, naciskają na nas, żebyśmy wytłumaczyli, dlaczego aż z Polski przyjechaliśmy szukać informacji o Molu aż do Afryki. - Po co robicie reportaż o Simonie? - dopytuje Bright Kwame Blewu, który właśnie okazał się być dobrym kolegą Mola.
Zaczynamy mówić o uwięzieniu Mola w Polsce i o tym, co przywiodło nas do Akry. Pokazujemy stronę internetową Mola z opisem prześladowań, jakie miały go spotkać w Ghanie.
Nasi rozmówcy czytają zapiski Mola z niedowierzaniem. - Jak on może tak kłamać, to, co napisał, obraża nas i nasz kraj - mówią podniesionymi głosami. - Mieszkał w naszym biurze, nie pracował, nie miał żadnych dochodów, dawaliśmy mu po 10 dolarów na życie. Nigdy się nie skarżył na żadne problemy z policją czy służbą imigracyjną.
Bright Kwame Blewu mówi, że Mol w razie jakichkolwiek problemów z policją powinien zgłosić się do niego. -Byłem wtedy wiceszefem związku dziennikarzy Ghany, znałem dobrze Mola, a on mi nigdy nie sygnalizował żadnych problemów. Wierzyliśmy mu, bo w Kamerunie zdarzały się prześladowania dziennikarzy, ale nigdy nie weryfikowaliśmy jego historii. Oczywiście, że łatwo mógł wszystko zmyślić. Będąc w Ghanie, w ogóle nie pracował, pisał coś o piłce nożnej jako wolny strzelec. Biegał, zajmował się tylko futbolem.
Heroiczna biografia Mola wstrząsa szefem ghańskiego Pen Clubu Frankiem Mackay Anim-Appiah. Kiedy poprzedniego dnia spotykaliśmy się z nim, był skrajnie nieufny. Szybko się rozstaliśmy. Następnego dnia, gdy już wie, jak Mol opisał swój pobyt w Ghanie, jest wyraźnie załamany. - Jestem zdruzgotany i zszokowany - mówi. - Nie mogę uwierzyć w to, co zrobił. W dzień przed wyjazdem do Polski spędził noc w moim domu, potem odprowadziliśmy go na lotnisko i pożegnaliśmy przed wejściem do samolotu. On nigdy nie był w więzieniu. Raz pytała o niego policja, ale chodziło o jakiś drobiazg niezwiązany z dziennikarstwem.
Simon Mol nie przyznaje się do winy. Policjanci i prokuratorzy, którzy się z nim stykali, mówią, że nie ma wyrzutów sumienia, nie żałuje też, że skazał na śmierć młode kobiety. Myśl owinie jest mu kompletnie obca.
- Ludzie w Europie potrafią głęboko cierpieć z powodu zła, które komuś uczynili. To wiąże się z całą tradycją judeochrześcijańską, poczuciem odpowiedzialności za swe czyny. Ale proszę nie szukać odpowiedzialności za siebie w Afryce wśród najliczniejszego tu ludu Bantu - mówi Noah Oliver, kameruński antropolog, a zarazem psycholog kliniczny, któremu opowiedzieliśmy historię Simona Mola.
Kiedy Olivier wrócił do kraju z Uniwersytetu w Lille, gdzie uczył się psychoanalizy, szybko zrozumiał, że może pracować tylko z nielicznymi Europejczykami mieszkającymi w Kamerunie. Psychoanaliza nie ma sensu wobec ludzi, którzy nie mają poczucia winy.
- Gdy przychodzi do mnie pacjent, nie pytam, w jakiego boga wierzy. Bo jeśli powie, że jest chrześcijaninem, to nic tu nie znaczy. Muszę ustalić, jaki jest naprawdę jego światopogląd. Jego system wartości, stosunek do innych ludzi - opowiada psycholog. - Czy miejscowa siostra zakonna, która zajdzie w ciążę, ma poczucie winy, przeżywa konflikt wewnętrzny, że nie sprostała swemu powołaniu? Nie. Siedzi cicho, nie spowiada się nawet ze swego upadku. Dopiero gdy przełożona zauważy jej stan i powie, że nie może zostać w zakonie, czuje, że ma problem.
Poczucie winy u mieszkańców tej części Afryki nie istnieje. -Jest tylko pierwotny wstyd wynikający z przyłapania na gorącym uczynku, wytykania palcami przez ludzi - podkreśla Noah Olivier. - Tylko takie uczucie może przeżywać Simon Mol i dlatego będzie uparcie twierdził, że jest niewinny.
W swych artykułach Simon Mol deklarował, że naprawdę ważne są dla niego jego tradycje plemienne. - Kobiety, które się z nim związały, byłyby głęboko zaskoczone i przerażone, gdyby wiedziały, jaki jest jego świat wewnętrzny i jak wiele jest w nim mroku - mówi antropolog. -W kręgu tradycyjnych wierzeń panuje prawdziwa fascynacja złem i śmiercią, która według wierzeń "nie przychodzi z daleka", ale ściągana jest na kogoś przed najbliższe osoby i ich złe intencje.
"Byłem w Polsce i winnych krajach Europy Wschodniej i chcę powiedzieć moim drogim afrykańskim braciom, że rasizm dotyka tam na co dzień wszystkich, którzy mają czarną skórę. Bardzo możliwe, że organizacji polskich faszystów udało się skłonić jedną z faszystek, by zaraziła pana Mola. Wypełniła swą misję. Resztę łatwo sobie wyobrazić - przy pomocy kilku prostytutek przedstawiono człowieka zaangażowanego w walkę z rasizmem jako tego, który rozsiewa AIDS" - taki wpis otwiera dyskusję o Simonie Molu na jednym z popularnych kameruńskich portali internetowych. Trudno zresztą mówić o dyskusji: wszyscy są jednomyślni.
"Naziści zatrzymali naszego brata. Tak już jest, że Afrykańczycy, którzy angażują się w walkę z rasizmem, są eliminowani przez białych" - komentuje jeden z internautów. Inny stawia kropkę nad "i", pisząc o Molu: "przynajmniej ten umiał pomścić krzywdy uczynione naszej rasie".
W przeddzień naszego wyjazdu z Kamerunu ponownie zadzwonił Henry, adwokat, który skontaktował nas z rodziną Simona. - Właśnie przeczytałem w Internecie, że w Polsce żyje przyjaciółka Simona Mola, która jest zdrowa! Ma z nią zdrowe dziecko! Jest więc niewinny! -krzyczy rozemocjonowany do słuchawki.
Czy wie, że w Internecie krąży wiele plotek? Że każda kobieta może w sieci podać się za matkę dziecka Simona Mola? Że jeśli rodzice są seropozytywni, dziecko może być zdrowe? I chociaż mężczyzna jest zakażony, to utrzymująca z nim kontakty seksualne kobieta może być zdrowa?
Ale Henry wie swoje. Wreszcie wybucha: - Pan Simon Mol walczył z rasizmem. Stał się bardzo niewygodny dla polskiego rządu. Ten postanowił go zniszczyć. Proszę nie mówić, że było inaczej. Wszyscy u nas wiedzą, co myśleć o tej sprawie.
współpraca Anna Machowska, TVN