– Teraz moja praca polega na kilku rozmowach telefonicznych dziennie. Gdy dzieci położą się spać, siadam przed komputerem i wysyłam e-maile – opowiada. Nie ma poczucia, że z czegoś rezygnuje: – Nie łudźmy się, dzieci nie wzbogacją mnie w wiedzę na temat obcych krajów, ale to pouczające przeżycie, kiedy własne dziecko, moje geny, okazuje się dokuczliwe i samolubne i trzeba znaleźć sposób, by je wychować.
– Żadne z moich dzieci nie oczekuje, że zacznie samodzielne życie w trzypokojowym mieszkaniu – mówi Monika Rościszewska-Woźniak, wysportowana mama piątki dzieci. Trudno było, by każde miało pokój. Czasem komuś było ciasno, ktoś kłócił się o podbieranie ubrań, nie wiadomo było, czyja kolej sprzątania. – Za to dzieci nauczyły się, że optymalne życie nie oznacza maksymalnego posiadania. Każde z nich zna dwa języki, studiują – opowiada pani Monika. Spotykamy się u niej w pracy, w jednej z fundacji zajmującej się rozwojem dzieci. – Nie było okresu, w którym zajmowałabym się wyłącznie domem. Zawsze coś robiłam. Pisałam, rozwijałam się zawodowo, zakładałam przedszkole – wspomina pani Monika. Matkom, które nie tracą kontaktu z zawodem, dużo łatwiej jest wrócić do pracy. Zdaniem pani Moniki łatwiej jest też wychować piątkę dzieci niż jedno. – Rodzeństwo jest naturalnym punktem odniesienia. Nastolatki mogą ze starszym rodzeństwem toczyć dyskusje na tematy egzystencjalne. Nie szukają oparcia w tak samo jak oni pogubionych rówieśnikach. Widziałam to na przykładzie własnych dzieci. Tego pozytywu zupełnie nie brałam pod uwagę, gdy były małe i plątały mi się pod nogami – opowiada.
A pieniądze na utrzymanie pięciorga dzieci? – Dziś sami wpędzamy się w pułapkę. Chcemy wykorzystać swój cały potencjał do zarabiania pieniędzy. Dajemy z siebie 100 procent i sądzimy, że jak pojawi się dziecko, to by jemu zapewnić byt, trzeba będzie zwiększyć wydajność do 160 proc. Ale nie da się przeliczyć, czy lepiej być samemu dwa tygodnie za granicą, czy miesiąc na wsi z dziećmi – mówi pani Monika.
Dorota Rewers: – Kobieta jest zawsze między młotem a kowadłem. O wiele więcej kobiet decydowałoby się na dzieci, gdyby mogłyby pracować na niepełny etat.
Maria: – Czy się jest dentystką czy pracuje się marketingu, to ma się „przekichane”, bo zawsze trzeba na kilka godzin stawić się do pracy. Matkom bardzo pomaga możliwość wykonywania pracy w domu.
Monika Rościszewska-Woźniak: – Gdy mamy dwadzieścia parę lat, wydaje nam się, że życie jest dłuższe. Warto na pięć lat zwolnić tempo i poświęcić czas dzieciom. Ale nie obejdzie się bez stworzenia przez państwo mechanizmów do tego zachęcających.